Znów dopada mnie znajoma niemoc. znowu nie chce mi się zabierać za robienie makiety. Nie chce mi się iść z psem. Nie chce mi się nic prócz tego żeby móc poleżeć, pospać, myśleć o niej... Jedyna siła która mnie nie opuszcza to siła miłości do tej jedynej. Z którą chcę się związać na zawsze. Lecz czy rozsądnym jest mówić "jedyna", "na zawsze". Nie. Przecież nie wiemy co będzie kiedyś. Mówiąc w ten sposób wypowiadamy swoje marzenia albo pokazujemy nieszczerość. To drugie dotyczy większości. To pierwsze mnie i niewielkiej garstki ludzi na ziemii, którzy wierzą w miłość. Niektórzy może nawet nie tyle co wierzą, ale WIEDZĄ o jej istnieniu, bo ją poznali. Tą obustronną, bezgraniczną i bezwarunkową miłość- trwałą. Bo czy miłość ulotna może być prawdziwa? Prawdziwa to taka co przetrwa wszystko, nawet najgorszą rozłąkę. Ja to wiem i moja Ukochana to wie. Cóż może być piękniejszego...