chcemy, by wszyscy zawsze zwracali na nas uwagę, dbali,
martwili się i chuchali na łyżkę kiedy zupka za gorąca.
narzekamy, gdy przestają okazywać zainteresowanie.
denerwujemy, gdy coraz rzadziej dzwonią czy piszą.
krzyczymy, że to wszystko ich wina, że to oni zapomnieli
i to im nie zależy. rzucamy obelgami na prawo i lewo,
siedząc pod cieplutką kołderką z kubeczkiem jeszcze
cieplejszej herbatki w rękach. nie, nie bierzemy telefonu
do ręki by spytać, czy nasze podejrzenia są prawdziwe.
w końcu lepiej trwać w tym ciepłym, wygodnym przekonaniu,
że to pozostali są "ci gorsi."
każdy kij ma dwa końce.