Pozwólcie, że się teraz odrobinę rozmarzę.
Poddaję się... codziennie coraz bardziej się poddaję...
I jestem wdzięczna wszystkiemu, wszystkim, komukolwiek za tę umiejętność, która przywraca mi oddech (a czasem i odbiera... ot, na kilkanaście cudownych sekund :)), za wolność i nadzieję. Poddaję się woli i nurtowi życia (jakkolwiek niejasno miałoby to zabrzmieć), pewnemu cudownemu mężczyźnie,swojej intuicji, samej sobie...
W końcu przestaję walczyć ze sobą o siebie - po długiej, zbyt długiej bitwie, którą przegrywałam też zbyt wiele razy. Wygrać tylko siebie czy raczej aż siebie?
Mam ochotę śledzić dźwięki w powietrzu i trzymać Cię za rękę- choćby tak nierealnie i we śnie jak dzis- całą noc, przytulać się i wsłuchiwać w oddech początku i końca, które straciły znaczenie.
Wtapiać się w rzeczywistość wszystkimi jej barwami, chłonąć dźwięki... i kochać z całej siebie, oddawać siebie i dzielić się. A jednocześnie zostawać sobą, w tym samym czasie będąc słodkim "MY".
Pewnie o czyms zapomniałam, prawda?
Taaak... wiem- matura
Inni zdjęcia: Słonecznik suchy1906P. wanderwar:) nacka89cwaStolik acegJa patki91gd;) patki91gd100. patki91gdJa patki91gdJa patki91gd;) patki91gd