Ta, hej.
Jest mi dziwnie.
Od dłuższego czasu przestaję marzyć. Z dnia na dzień. Nie śnią mi się już sny. Pomijając tego koszmaru, dzięki któremu obudziłam się dziś o 4 nad ranem z krzykiem.
Dlaczego?
Czyżbym miała już wszystko?
A może najzwyczajniej pochłonęła mnie szara rzeczywistość?
Boli mnie to. Boli, że tracę swój własny świat.
Nie chcę stracić swojego miejsca, gdzie rządzę ja.
Egoizm? Może.
To takie moje małe królestwo. Kieruję wszystkimi jak lalkami.
Potrzebuję tego. Najzwyczajniej w świecie jako ucieczki.
Chociaż było źle, czy dobrze i tak mogłam uciec tam i poukładać sobie wszystko, tak jak mi się podobało.
Nie chcę, żeby to zniknęło..