Z okazji nominacji do najbardziej beznadziejnego zdjęcia jeździeckiego, przegrzebując komputer znalazłam jakieś ładne słoneczne zdjęcia.
Michałowice rocznik 2012.
Do dziś pamiętam ten niemiłosierny upał i modlitwe podczas drugiego przejazdu, żeby to kończyć i spadać do stajni. Iii ten aromatyczny pot spływający ciurkiem po plecach od jazdy we fraku. <3
W ogóle nigdy mi się nie zdarzyła normalna pogoda na zawodach, albo deszcz albo upały 30 stopni.