photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 6 GRUDNIA 2017

Nadzieja

Nadzieja bywa złudną w najważniejszych momentach...

Alpy.

Poszukiwania.

To był bodajże trzeci dzień poszukiwań. Rano wstaliśmy z łóżek. Ubrany w ciepły, wełniany sweter, poszedłem zjeść śniadanie. 

Odprawa. Wychodzę z Szuwarem. Piotrek i Janek będą nam pomagali. Dostaliśmy polecenie, aby przeszukać gęsto zarośnięty teren, 600 metrów od schroniska. "Uważajcie na szczeliny i jaskinie pod gęstwiną!". Dostajemy również polecenie, aby na plecaki ubrać kamizelki odblaskowe, z racji polowania na świstaki trwającego od rana.

Teraz 20 minut na ubranie się. Plecak spakowałem dzień wcześniej, a w nim oczywiście apteczka, drugie śniadanie, woda i inne mniej czy bardziej przydatne przedmioty. Wszystko co najważniejsze musiało znajdować się w kamizelce taktycznej.

Na dworze -2'C. Na dużej wysokości taka temperatura jest mniej odczuwalna. 

Spotykamy się z Dowódcą. Życzy nam powodzenia. On idzie w inną stronę.

Wychodzimy. 

Jestem nawigatorem (mam w posiadaniu GPS).

Przeżegnałem się, proszę Boga o wsparcie, siłę i bezpieczeństwo na cały dzień wędrówki, wspinaczki i wkładania głowy w szczeliny.

Jest bardzo ślisko. W końcu to dopiero 8 rano. Gorzej będzie o 10 kiedy szron zacznie się topić. Piotrek i Janek poszli dalej. Są doświadczonymi himalaistami. Dostali wskazówki jak szukać. Szuwar zgłasza przez nasobną o rozpoczęciu poszukiwań. 

Idziemy 2 metry od siebie i wszystko dokładnie oglądamy, poruszamy wkładamy ręce w trawę. Tak przez najbliższe 2,5 godziny. W tym czasie 8 razy zgłaszałem przez radio naszą dokładną pozycję. Nagle krzyk.

To Szuwar. Stacza się. Pod nami 50 metrowa przepaść. Krzyczy: " KURWA!!". Odpowiadam: "Złap się tej kosodrzewiny!!". Złapał się. Byliśmy o krok od tragedii. 

Wstał. Podszedł do mnie i mówi: "Ile bym w tym momencie kurwa dał za czekan". Pośmialiśmy się. Napięcie rozładowane.

"Może zrobimy krótką przerwę?" ; "Spoko, należy się"

Kanapka, jabłko i lecimy dalej.

Godzina 14.

Przeszukujemy groblę rzeki. Szuwar krzyczy: "MAM COŚ". Biegnę. 

O Jezu, czapka. 

Podaję lokalizację czapki. Znajomy poszukiwanego potwierdza, że taką czapkę mógł mieć zaginiony. Cieszymy się! 

Nadzieja wróciłą. Zamawiam psa ratowniczego i helikopter w celu przeszukania koryta rzeki w miejscach dla nas niedostępnych.

"OMEGA, OMEGA! Potrzebujemy helikopter dla (MNIE) i Szuwara na N.... W...."

"Helikopter w drodze"

Przygotowujemy stanowisko zrzutu ratownika z psem. 

Leci. 

Dobra naprowadzamy.

Wszystko poszło dobrze. Ratownik na ziemii.

Drugi ze Szwajcarów, podpięty do śmigłowca, metodą "LONG LINE", przeszukuje wyschnięte koryto. (Na zdjęciu moje kolana i helikopter z podwieszoną liną).

3 godziny ponownego szukania. W międzyczasie, ekipa na dole znalazła kijek trekkingowy.

Nagle przyjaciel zaginionego mówi na radiu, że to nie są przedmioty poszukiwanego.

Dowódca wiedząc, że dostaliśmy niezłego kopniaka, zarządza koniec trzeciego dnia poszukiwań.

Wracamy zmęczeni, zziębnięci z utraconą nadzieją.

Kolacja. Kąpiel w zimnej górskiej wodzie. 

Modlitwa i spanie.

Jutro napewno będzie lepiej.

Jutro napewno coś znajdziemy. 

Boże daj nam jakąś wskazówkę, jakiś trop...

 

Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika akompresor.

Informacje o akompresor


Inni zdjęcia: O.S.T.R. mr0w4:) milionvoicesinmysoulTkm najprawdopodobniejniePierwszy wpis z tytułem elbeeSynuś nacka89cwaZ drogi elmar;) virgo123Na skale aceg1508 akcentovaDroga w lesie patkigd