Mam neta. Od kiedy wróciłam do domu nie mogłam się tu zalogować. Teraz jest ok. Wygląda kurde na to,że sieć działa mi tylko od wieczora do rana. Później za żadne skarby świata nie mam internetu. Nawet na danych sieć świruje. Co za koszmar. Dzisiaj super. Byłam u lekarza. Zarejestrowałam się dopiero na południe. Jestem u lekarki,bada mi cukier,bada mi brzuh i wszystko w normie. Stwierdziła,że to wszystko może być spowodowane moją owulacją. Zapisała leki,a jak po zjedzeniu piguł jeszcze boleć będzie,to mam się znowu się rejestrować. ''Najlepsze'' jest to,że kiedy weszłam do gabinetu to moje dolegliwości mineły. Bada mi manualnie brzuch,naciska,a mnie nic nie boli. Pani doktor chyba uznała mnie za taką co ją podczas owulacji trzeba do kroplówek podłączyć,ale Ja nie z takich. W dodatku nie mogę jeść. I serio czułam się znakomicie,dopóki nie wróciłam do domu i nie wyszłam na dwór. Wcześniej cmentarz. Pierwszy raz odwiedziłam groby po tej aferze,z nawiedzonymi zjebami. Cisza,spokój... Nic złego się nie działo. Czyli chyba wróciło wszystko do normy? Właśnie dlatego lubię chodzić na cmentarz. Ten spokój się tam tak udziela. Tam mogę w spokoju przemyśleć kilka spraw itd. Niedługo Cioci rocznica i planujemy znowu tam się udać. Wcześniej jednak mamy urodzinki i niestety niespodzinka się nie udała,bo mama odebrała dzisiaj paczkę. Także dwa dni wcześniej dostała prezent urodzinowy. Szybko minął mi ten poniedziałek. Najgorsze jest to,że znowu mnie muli. Nie mam pojęcia co się dzieje,ale jakby co to mam drugi termin.