wieczór poprawinowy.ławka.próba obudzenia się.
mały chłopczyk wypuszcza nas "w las":
chłopczyk: czeesc... (zupeeełnie nieśmiało!)
my: cześć!
chłopczyk: a gdzie tu jest zjezdzalnia?
my: tam (wskazujemy odległe tereny za budynkami)
chłopczyk: to ja pójdę zapytać mamy i pójdziemy pozjezdzac...
pobiegł, wrócił. rewanż.
my: masz dziesięć zjazdów i wracamy na salę, bo zimno.
chłopczyk: doblia.
idziemy. zimno jak cholera.
pierwszy zjazd.
drugi zjazd.
my: do ilu umiesz liczyc?
chłopczyk: do pięciu.
my: a policzysz?
chłopczyk: raz, dwa... tsy, ctery, pięć, seść, siedem, osiem...
my: a który raz zjechałeś już?
myśli... myśli...
chłopczyk: tsy...
no to dobra. tsy to tsy. jedzie czwarty raz. jedzie piąty raz, szósty.
rodzina się zaniepokoiła. najwyraźniej wyglądamy podejrzanie.
siostra zabrała. całe szczęście. oszukiwanie dzieci wszak nie należy do mych ukochanych czynności.
niemniej, chciałabym znowu być dzieckiem.