Zdjęcie jakiejśtam ściany prawdy. Napis idealizuje wręcz bardzo to, co we mnie wzrasta. W czasie teraźniejszym oczywiście.
No bo w sumie z czego ja mam się cieszyć? Codzienna, wakacyjna praca, zero luzu, pierdolnięci ludzie i katastrofa umysłowa.
Istny Weltschmerz.
Po bodajże kilkumiesięcznej analizie samej siebie stwierdzam, iż nie zasługuję na nikogo, ani nikt nie zasługuje na mnie.
Ludzie mnie wkurwiają. Przynajmniej większość.
-----
Jest taka Osoba. Siedzi mi w głowie od bodajże kilku tygodni. Nie daje spać, krzyczy we śnie. Lecz znalezienie z Nim kontaku pod względem komunikatywnym graniczy z cudem.
Nie potrafię nic więcej powiedzieć. Nawet mnie to nie dziwi. Człowiek w stosunku do marzeń nigdy nie jest rozmowny. Po prostu - o marzeniach się myśli, a nie rozmawia z Nimi.
Tyle.