pojechała, zostawiła mnie. znowu. nie zdążyłem się nią jeszcze nacieszyć, a jej już nie ma. Alex pojechała z nią na lotnisko, ja nie dałbym rady, wolałem na szybkiego się z nią pożegnać, niż siedzieć w samochodzie zastanawiając się i czekać na ten moment kiedy Ona pójdzie na odprawę. Szczerze? nie spędziłem z nią nawet godziny - nawet jednej jeba6ej godziny ( nie licząc Wigilii ). Nie usiadłem z nią, nie wypiłem herbaty, nie leżałem z nią śmiejąc się z ludzi z telewizora. Teraz mam pretensje do siebie. Pluje sobie w brodę, ale z drugiej strony,cieszę się, że chociaż święta spędziła ze mną, z nami. Spokojnie, Babciu jeszcze tylko miesiąc, zobaczymy się w Polsce, a jak nie tam , to tam w górze. W końcu gdzieś trzeba nie? Przed jej wyjazdem włączyłem jej ulubioną płytę "The Fame: Monster" pierwszy song - Bad Romance - jej ulubiona piosenka. w dalszym ciągu leci ta płyta w odtwarzaczu, jak tylko przekroczyła próg kierując się do samochodu od razu chwyciłem komputer - taki dziwny odruch. straciłem na wszystko ochotę. Zaraz mi przejdzie, nie umiem trwać długo w jednym uczuciu, nie licząc tego jedynego, wyjątkowego - ale to swoją drogą. Dam radę, są przy mnie osoby na których mi zależy i wiem, że z nimi staję się lepszym człowiekiem, pomogą doradzą, tak jak powinno być - tacy z reala i tacy z internetu. Jest Beata, jest kwiat, jest tosziko, Pola, Jula, obcęgi i dużo by wymieniać. Gdyby nie oni pewnie nie byłbym taki jaki jestem. Ludzie z którymi się zadajemy kształcą nasz wizerunek, kształcą po prostu naszą osobowość. Kocham Ich za to. Kończąc ten wpis, łzy już wyschły. Czuję już tylko gorycz w gardle.
Spróbuję zjeść trochę nugetsów, zrobię włosy i może wbije dzisiaj do Was na jakieś tiny, ale nie obiecuję i nie gwałćcie mnie już o nie. Powiedziałem, jak będę to będę. Trzymajcie się, potem coś napisze. Cześć :*
leć szczęśliwie...
kto mnie wyciągnie z dołka?
tak myślałem...