Cóż ja mogę tu napisać, żeby się nie powtórzyć... Chociaż, to przecież nie moja wina, że dzieje się jak się dzieje. Takie moje małe, prześladujące mnie Campo di Fiori. Nie ze mną, ale obok mnie. Choć mnie razi w oczy, uszy i w nos czasami też, nie umiem nic z tym zrobić. Wybaczam sobie, bo nikt inny nie da mi niestety rozgrzeszenia. Wybaczam sobie najmniejsze krzywdy innych, wychodzące spod mojej ręki. Może siedzi to we mnie głęboko, że nie umiem się przełamać i zamiast ciągle sobie wybaczać, skończyć z tym. Ale tak zupełnie szczerze, kiedy staje tete a tete z każdym kolejnym dniem, kiedy podnoszę łaskawie swoje "jędrne" pośladIki z łóżka i wychodzę, i kiedy widzę jak każdy każdemy kuźwa nogi podkłada... to w sumie po co mam cokolwiek zmieniać? I wtedy zwyczajnie mi się odechciewa chcieć. Od kilku dni, czuję się jakbym ogladala 'Modę na sukces'. Tam też, co kilkaset odcinków powtarza się ten sam motyw. (Babcia zawsze na to narzekała) No i u mnie również, co jakiś czas dzieje się zupełnie to samo, co działo się wcześniej i na co odpowiadam - za każdym razem - nigdy więcej! Ja się nie skarżę. Bo fakty są takie, że skoro się powtarza to z mojej winy. Bo ludzi mam, miałam obok siebie w miarę wartych tego zachodu. Ale jak to bywa w przyjaźni, ludzie sie zmieniają. Nie można mieć nikomu za złe, że myśli inaczej, niż my. Z tym że cholernie boli, kiedy po dlugim czasie bycia "blisko", spędzania ze sobą każdej wolnej chwili, cieszenia się sobą nawzajem (cały czas mowa o przyjaźni), cholernie boli po tym wszystkim, kiedy slyszymy ocenę własnej osoby nie zgodną z prawdą, od tej właśnie drugiej, bliskiej strony. Czuję, że to poprzednie zdanie nie ma sensu ;p Ale liczę, że ktoś, kto to przeczyta zrozumie, bo przeczytają tylko znudzeni, ambitni albo ciekawscy. No albo moi, co nie Goch? :* Nie warto się Goszalu przejmować pierdołami, dociągnąć do końca musimy te 2 miesiące i jedziemy :) A oni tu zostaną. Zostaną tu razem lub osobno, ale więcej już pewnie ich nie zobaczymy. Więc slaczego mamy zatruwać sobie głowy slowami, które nie maja pokrycia bo znikną z pamięci tak, jak i te osoby. A ja się tam cieszę. Naprawdę cieszę się, że teraz a nie później. "Najlepszą wagą ważenia przyjaźni, jest nieszczęście". A jeśli zdarzy nam się w przyszłości żałować, to przynajmniej nie straconego czasu.
Zajmę się teraz maturą. Bo zostało czasu prawie NIC. I to nic przeraża mnie bardziej, niż samotność w problemie. A wszystko samo się ułoży, bo musi.
Zdjęcie jest, jakie jest, bo komp nowy a na starym zostało wszystko, co cenne. Dobrze, że fbl. przechował trochę tych skarbów.
Żanet :* i Gosz :* - hiudżaste dzięki, za wszystko i jeszcze większe - przepraszam - również, za wszystko. <3