Bezsenne noce. Naprzemienne napady glodu i brak apetytu.
Niekonczace sie mysli.
Rozpamietywanie przeszlosci i powracanie do wspomnien.
Swiadomosc, ze cos sie skonczylo, aczkolwiek cos na nowo sie zaczyna.
Niewidzialny sznur zwisajacy z sufitu.
I nasuwajace sie pytania: co zrobic> ryzykowac? zapomniec?a moze nic nie robic i poddac sie przeznaczeniu?
Uczucia wyplywaja, uciekaja ze mnie. I wiem, ze nigdy nie wroca.
Wiem, ze staje sie nieczula na wszelkie bodzce i cieple slowa.
Nieudane proby zapomnienia i powrocenia do normalnego zycia.
Strata paru osob, ale i zyskanie nowych przyjazni.
Sa tez Ci, ktorzy byli zawsze.
Zakladanie na siebie coraz to grubszych warstw broniacych przed skrzywdzeniem.
Lecz pod wplywem jednego slowa pancez spada i ukazuje rany, o ktorych nikt nic nigdy nie wiedzial..
Dopadajacy co wieczor smutek i potrzeba chocby odrobiny ciepla i uwagi..