Wróciłam (?)
nie wiem sama.
Nie było mnie trochę, miałam poukładać sobie w tej lepetynie, a jeszcze bardziej się zgubiłam.
Zmieniłam się. Zmienili się ludzie.
Ogólnie:
Przeszłam do następnej klasy, wynik dla mnie nie zadawalający.
Z M2 rozstałam się w pierwszych dniach maja i nie żałuję.
Zaraz potem skręciłam kolano i naciągnęłam wiązadło. Efekt: noga w szynie. Kontrola we wtorek.
Miała być radość, miał być uśmiech.
Jest smutek, ból i cierpienie :(
Każdy dzień jest podobny do poprzedniego.
Zasypiam z łzami na policzkach, budzę się z nimi w oczach.
Nie umiem cieszyć się z życia i go doceniać.
Nic nie cieszy jak kiedyś. Zaczyna stawać się to wszystko obsejsą, lękiem i dziwną nadzieją.
Podobno najkrótsza droga do obłędu prowadzi przez samotność.
Myślałam, że jestem silna, że nie łatwo się poddaję. Myliłam się. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę, jaką mam słabą psychikę i na dodatek jestem zupełnie sama.
Przestają mnie rozumieć inni, i sama siebie też nierozumiem.
Podczas tych 2 miesięcy chciałam wkroczyć kilkakrotnie na swoje życie.
"podobnie jak myśl o samobójstwie, myśl o samotności bywa czasem jedyną formą protestu na jaką nas stać, gdy wszystko zawiodło, a śmierć ma w sobie jeszcze ciągle więcej grozy niż uroku."
Gustaw Herling-Grudziński
Nie. Prowadzenie tego bloga jest bezsensem.
Gówno to każdego obchodzi co kto czuje.
W tym świecie jest się nikim.
Dziękuję i przepraszam.
Życzę każdemu szczęścia.
Agnieszka