Wiem, wiem- niezbyt wyraźne to zdjęcie...ale widać mnie- to najważniejsze ;) hihihihihihi....wiem, właśnie zadziałały moje skryte pokłady narcyzmu...ale przecież nie wspomniałam nic o ślicznym wyglądzie, pięknej kiecce...itp..więc może nie jest ze mną jeszcze tak strasznie źle...Kurczę..jak zwykle- miłam pisać o weselu a nie o sobie...:/ No więc, ci dwaj przystojniacy na zdjęciu to niestety tylko moi bracia...Paweł(brat rodzony, ten w zielonej koszuli) i Marcin...z tym pierwszym wybawiłam się nieziemsko- nie wspomnę kto go nauczył tak wspaniale śmigać na parkiecie...:D:D a właściwie Marcina też uczyłam, ale mieliśmy wtedy mleko pod nosami...on miał jakieś 7- 8 lat jak zaczęliśmy sobie podrygiwać(ja 2 lata mniej)...a to wszystko przez moją ciocię Ewę- to ona zaraziła mnie tańcem...patrząc jak ona tańczy ja się nauczyłam...i tak mi zostało...teraz już tylko doskonalę technikę....:D i znowu gadam o sobie...chyba jest ze mną jednak niezbyt dobrze jeśli chodzi o skromność....
pozdrawiam...
P.S. Jeśli ktoś potrzebuje osoby towarzyszącej na jakieś wesele czy inną imprezę- jestem wolna i służę ręką...a właściwie nogami:D:D