Mogłeś nigdy jej nie poznać. Być takim, jakim byłeś dotychczas. Nie zrozumieć, czym naprawdę jest szczęście.
Była uroczą, drobną blondynką, o niesamowitych niebieskich oczach. Kiedy siedzieliście na plaży, to z każdym calem uchodzącego słońca, te oczy zmieniały barwę. Raz dostrzegłeś w nich nawet ten gorący błękit letniego nieba. Kiedy tak siedziała z podkurczonymi nogami, ze stopami w stygnącym piasku, z twarzą marzycielsko zwróconą ku odległemu słońcu obiecałeś sobie, że nigdy jej nie zostawisz. Wtedy nie wyobrażałeś sobie życia, bez widoku jej roześmianych ust, bez jej przemyśleń, które zastanawiały cię na każdym kroku. Uwielbiałeś obserwować jak śpi. Bo spała jak księżniczka. Długie rzęsy okalały delikatne, lekko zamknięte oczy. Była bezbronna, słaba tak, jak ta porcelanowa lalka, którą uwielbiała oglądać na wystawie sklepu z antykami. A jak wstawała, to wkładała w twoje uszy opowieści o zaskakujących snach, tak samo jak wkłada się do buzi ptasie mleczko. Lekko, niezauważalnie, do końca, z sensem, celem i aż do rozpuszczenia. A kiedy chodziliście do kina, to mierzyłeś jej stopę swoją i ze śmiechem dochodziłeś do wniosku, że mógłbyś być jej konturem. Każdą chwilę rozdrabniałeś na drobnostki, a te z kolei na jeszcze mniejsze jednostki, by później móc wspominać więcej. Jej włos na ramieniu kurtki traktowałeś jak prezent, szkoda tylko, że te biologiczne części nie formowały się we wstążeczki czy kokardki, bo wtedy byłyby to dla ciebie relikwie.
Wiedziałeś, że to nie będzie bajka o dwóch połówkach pomarańczy. Tu musiałeś zaakceptować tą trzecią. A może to ona tą trzecią musiała zaakceptować? Niekiedy ludzie patrzyli na nią i myśleli, że ma wszystko, czego do szczęścia potrzebuje. Wyjątkowa, ambitna, w innej kolejności pojmująca najważniejsze sprawy. I jak wiele umiała z siebie dać! Jak dobrze umiała dzielić miłością, że, gdy mówiła "kocham", to czułeś, że żyje tylko dla ciebie, tylko dla ciebie się urodziła i nie przyszło ci nawet do głowy, że kochała też innych.
A dziś, ta sukienka pieści jej nogi, spływa po piersiach, oplata w biodrach. Cicho gra muzyka, ona zamyka oczy i płynie. Jej ciało pochłania każdy dźwięk, nutę, klucz i takt, a ty patrzysz i tego nie widzisz. I nigdy nie dowiesz się, która z tych setek obietnic zabrała iskierkę życia z jej oczu. Bo dzień po dniu tracimy możliwość poznania siebie, uczynienia tej drugiej osoby szczęśliwszą. I tylko ona mogła powiedzieć "powiedz mi, co chcesz poczuć, a ja ci to dam".