Wszystko przewróciło się do góry nogami. Raz mi cholernie zależy, a za chwile mam to totalnie w dupie. Aktualnie jestem gdzieś tak pośrodku. Jak narazie nie myślę o tym co będzie potem. Nie sięgam myślami dalej niż do soboty, kiedy to zrealizuje mój cudowny plan.
Ogólnie, to mam w sobie bardzo dużo tego całego szczęścia, nawet nie przypuszczałam że może być tak fajnie. Czasami nadchodzą chwile zwątpienia, ale wtedy biorę do ręki słuchawki, uruchamiam sprzęt i odrazu wszystko jest dobrze. Nie ma takiej siły, która mogłaby to wszystko zepsuć. Mam moje kolorowe skrzydła, które unoszą mnie ponad ten cały smutek, mam moich ludzi, których nie zamienie na nic innego na tym świecie. Łapie chwile, nawet te złe, ciesze się z każdej minuty.
Dziękuję tym co są, pozdrawiam tych co byli, witam tych którzy będą.
I got to keep on walking on the road to Zion.