Dzisiaj zwlekli mnie z łóżka o 7 rano i matka to tak krzyczała, że tylko ona w tym domu cos robi, a ja sobie śpie.
Jak jej powiedzialam, że brat od rana tylko przy kompie siedzi to dostałam taki ochrzan ...
"Jesteś kobietą, musisz sprzatać i gotować"
dlugo nie myślać odpowiedziałam:
"Wolałabym byc facetem, wytrzepac dywan i nic więcej nie robić do świąt".
Przez pierwszą godzinę robiłam i płakałam. Potem tylko czekałam aż matka z ojcem pojada na zakupy.
Bach na papierocha i wszystko w dupie. O 10:00 dopiero mogłam zjeść śniadanie. Jak pojechali.
Wcześniej wolałam nie wynużać sie z łazienki.
A jak juz przyjechali mama z bananem na ustach:
"Oooo jak lśni, jak wysprzątane, pranie zrobione"
A niby co ja robiłam przez te 4 godziny?
Chyba jedynym pozytywnym akcentem w tych moich świetach jest chodzenie do kościoła i śpiewanie.
I jeszcze mi serwer mojego bloga zabrali i nie mam gdzie wylewać żali