Ten wpis chyba będzie bardziej osobisty niż wszystkie inne do tej pory. Przepełniony żalem, bólem i nienawiścią, która zrodziła się u mnie jakiś czas temu i z każdym dniem kiełkuje do coraz to większych rozmiarów.
Czuję się wykorzystana i wyrzucona jak zwykły śmieć, któremu pozwalamy leżeć na chodniku i być deptanym do momentu całkowitego rozkładu, aż w końcu nic z niego nie pozostanie.
Od jakiegoś czasu próbuję trzymać się resztek spokoju, które we mnie pozostały i nie pozwalać na to by emocje sięgnęły górę i pozwoliły mi wybuchnąć. Próbuję dokładnie przemyśleć każde moje kolejne posunięcie, by wyjść zwycięsko z sytuacji, w której tkwię już od roku. (Właśnie spojrzałam w kalendarz i dzisiejszego dnia stuka dokładnie rok, od kiedy wszystko się zaczęło.)
Przez długi czas starałam się uniknąć wojny, nie zauważając momentu, w którym stałam się jej częścią. Byłam, jestem i będę zmuszona do brania w niej udziału i chodź bym nie wiem jak się starała, nie jestem w stanie tego uniknąć.
Mam wybór. Albo będę walczyć, albo się poddam, pozwalając na to by wszystkie złe konsekwencje spadły tylko i wyłącznie na moje barki. Jak myślicie, co wybiorę?
Jeszcze jakiś czas temu podłożyłabym się sama, umyślnie, by nikt poza mną nie ucierpiał. Dzisiaj przyjmuję wyzwanie do walki, które zostało mi rzucone i po raz pierwszy nie mam zamiaru patrzeć już na kogokolwiek innego niż siebie.
Nie mogę całe życie uciekać z podkulonym ogonem, skoro chcesz wojny, to będziesz ją miał.
Przez długi czas byłam marionetką, która poruszała się tak jak nakazywały jej sznurki, pociągane przez kogoś, kto myślał, że ma nade mną władzę i kto jak mniemam nie do końca wiedział, co z tą władzą zrobić. Powoli odcinałam te sznurki z obawy, że któregoś dnia oplotą się wokół mojej szyi.
Zostałam wykorzystana i wplątana w jakąś chorą grę na swoje własne życzenie. Grę, w której w zasadzie planszą jest moje życie.
Może to rodzaj karmy, przez długi czas to ja kontrolowałam sytuację i każdą relację wykorzystując ją tak jak akurat miałam na to ochotę. Tylko, że zmieniłam się już dawno temu. Starałam się traktować ludzi dobrze, bo sama tego od nich oczekiwałam i nie zauważyłam tego, że coraz bardziej pozwalałam im wejść w moje życie z brudnymi buciorami.
Najbardziej boli cios zadany przez osobę, na której najbardziej Ci zależy, a Ty nie jesteś w stanie oddać nie ważne jak dużo tych ciosów dostaniesz i jak bardzo Cię to zaboli.
Nie miałam zamiaru nikomu rzucać kłód pod nogi do póki sama nie zaczęłam się o nie potykać.
Sam zacząłeś tę wojnę i to do Ciebie należy decyzja, kiedy się ona zakończy. Powodzenia.
Inni zdjęcia: msssssssssss drasek1499 akcentova1499 akcentovaZ synem :) nacka89cwa:) nacka89cwaDiabełek nacka89cwa:) nacka89cwaBizu vullgaris;) virgo123:) szarooka9325