Wczorajszy dzień był pełen wrażeń. Poznałem nowych ludzi (których tutaj pozdrawiam), wypiłem sobie, Bacardi, oczywiście. Potem zapiłem piwami, o które nawet prosić nie musiałem. :) Naprawdę fajne towarzystwo, ciekawy dzień, będę dobrze go wspominał. Jednak ten dzień od godziny 21 nabrał zupełnie innego charakteru. Sam nie rozumiałem, co się wokół dzieje. Niektóre rzeczy po prostu do mnie nie docierały. Było mi smutno, było mi źle. Ale dzisiaj, zebrało mnie na przemyślenie paru spraw... Bowiem ten wczorajszy dzień dał mi coś do zrozumienia. I... kiedy w końcu to pojąłem... łza mi się w oku zakręciła. Teraz dopiero czuję, że dostałem od życia coś WIELKIEGO. (wybaczcie to określenie 'coś', ciężko mi znaleźć bardziej pasujące słowo)
Kiedyś porzuciłem nadzieję. Nagle to szczęście zapukało mi do drzwi. Z początku czułem niepewność, nie mogłem z czystym sumieniem powiedzieć, że to jest TO. Teraz nie mam już żadnych wątpliwości. Kochanie, pamiętaj to, co Ci mówiłem wczoraj przed wyjściem. Nie cofnę się od tych słów.
Kocham Cię. :')
Napisałem tą notkę, bo tak chciałem i już. Nie obchodzi mnie, co sobie pomyślicie.
Fotkę robiłem ja sam, dzisiaj. Natomiast edycji dokonała Mycha.
Edit: 22.08.2008; 08:11:
Jadę do Narola. Za parę godzin. W każdym bądź razie żegnam się z Wami, wracam w poniedziałek lub wtorek. ;) ;***