to dziś jest ten dzień. miotam się w swoim różowym dresiku z czerwonym ryjem
niby fajnie, święta, dobra muzyka, ale mam ochote napierdalać głową w blat
mam wrażenie, że nie dam rady. nie dobrze. zachciało mi się być ambitną niunią
mówie, kurde: zrób coś buraku. jestem w stanie, na tyle, żeby podnieść dupke i pierdnąć se.
siedze tu i sie gapie, i nic nic nie robie, zawieszam się, drapę po szyi.
wychodzi na to, że sylwester w krakowie. nie chce mi się?