przed chwilą skończyłam oglądać film pt. "Heima" i ubolewam nad tym, że nie urodziłam się na Islandii.
lecz postanawiam sobie, że będę tam mieszkać przez pewnien okres mojego życia, słuchać Sigur Rós, wspinać się, kręcić filmy, skakać ze spadochronem, jeździć wyczynowo na rowerze, uprawiać wszelakie odmiany sportów ekstremalnych, malować krajobrazy, robić miliardy zdjęć, dużo pisać, czytać i oglądać sobie nocami filmy i gwiazdy i robić jeszcze mnóstwo innych rzeczy - czyli zwyczajnie cieszyć się życiem.
chyba potrzebuję snu i czegoś bardzo bardzo bardzo motywującego
i niech ktoś mi powie, że wcale po śmierci nie stanę się nicością, proszę...