Nie wszystko wygląda tak jak byśmy chcieli. Zazwyczaj to większość rzeczy nam nie wychodzi. Rzeczy zaplanowane nigdy nie dochodzą do ewidentnej konsumpcji.
Co do marzeń... Kto by chciał marzyć, po to by kolejny raz obudzić się z wielką, boląca głową rozczarowania. Zaglądając za szafę nie widzę już kłębiących się pragnień, nie ma nic prócz kurzu i kilku pajączków. Nie ma dziecinnych fantazji, utopijnego widoku świata, własnej przyszłości, złudzeń i planów na to co będzie kiedyś.
Często doszukujemy się plusów tam gdzie ich nie ma. Próbujemy samych siebie usprawiedliwiać, umacniać w tym że robimy coś dobrze, robiąc źle. I w rezultacie obraca się to przeciwko nam. Cóż..w końcu to właśnie jest życie, co nie?
Trzeba czegoś doświadczyć, żeby móc później ewentualnie tego unikać bądź żałować. Można brać z życia wszystko, a nie dawać z siebie nic. Można też nic nie brać ,ale dawać całego siebie. Kierować się postawą Prometeusza bądź przyjąć dionizyjską. Wybór należy do nas.
Chcielibyśmy widzieć świat w kolorach, śmiać się na każdym kroku, otaczać się tymi którym ufamy
i potrzebujemy, ale jednocześnie chcemy odczuwać , że komuś kurwa na mnie zależy.
Są tacy, których głos odbija się niezauważalnym echem i tacy, którym niesie on się po przestworzach.
Tyle, że jak to kiedyś ktoś powiedział, to tzw. przebicie trzeba nabyć poprzez własny charakter i temperament bądź urodzić się z nim.
Mi się chyba nie udało.
Nauczyłam się jednak jednego. Nigdy nie żałuje się tego co się zrobiło. Zapewne było warto, jeżeli tak się postąpiło.
Gorzej jest zamęczać się i żyć w wiecznej niewiedzy, pogłębiać własną desperację albo co gorsza użalać się nas własnym losem.
A co do mnie to... Coraz trudniej jest mi próbować, bo za każdym razem kończy się to fiaskiem..
..Ale ty nigdy nie poddasz się..