Jestem z siebie dumna, bo w końcu wymęczyłam wstęp do pracy.
Pozostało tylko zakończenie,
a potem ewentualne poprawki drobne poprawki.
I wiem, że już nigdy w życiu tej pracy chyba nie przeczytam.
Teraz rozumiem tych sławnych pisarzy, którzy tworzą wielotomowe sagi.
W końcu stwierdzaja, że nienawidzą stworzonych przez siebie bohaterów.
Ja napisałam 1 pracę pseudonaukową, gdzie, co prawda bohateró żądnych nie ma,
a też tego dzieła nienawidzę.
A co tacy pisarze mają czuć?!