start again

Cześć, dziewczyny!

Kurcze, tak dawno mnie tutaj nie było... Aż nie wiem, co mam napisać.  U mnie raczej wszystko w porządku. Przez ten rok (?), cóż... Wiele się zmieniło, to oczywiste. Po zakończeniu "przygody" z tym blogiem przestałam się ważyć i mierzyć... Przed tą przerwą ostatnie wymiary mam zapisane z 2.07.2013, a kolejne dopiero 2.03.2014, więc same widzicie. Oczywiście w tym czasie przytyłam, nie będę Was oszukiwać. Ale teraz, właśnie jakoś od marca- WALCZĘ. Nie idzie mi to najlepiej, bowiem więcej mam upadków niż wzlotów, ale właśnie dlatego postanowiłam tutaj do Was wrócić!

Nie mam pojęcia, czy którakolwiek z Was pamięta mnie jeszcze... Przyznam się, że co jakiś czas zaglądałam tutaj i czytałam co niektóre wpisy, jednak nie jestem na bieżąco. Wybaczcie mi, muszę się w to jakoś wdrożyć od początku... Nie obiecuję, że będę tutaj codziennie, ale postaram się!

Ten blog zawsze dawał mi motywację. Niestety nie zawsze tą dobrą. Niekiedy przez niektóre wpisy wpadałam w ponury nastrój i samookaleczałam się. Czy z tego wyrosłam, przestałam? Miałam długą przerwę, jakieś dwa miesiące bez autodestrukcji. Przy czym co wieczór i tak wyłam w poduszkę, nosiło mnie okropnie... W końcu nie wytrzymałam i po tych mniej więcej dwóch miesiącach sięgnęłam po żyletkę. Kilka blizn na biodrze, bo w końcu są wakacje, a ja nie chcę ukrywać się pod długimi rękawami. To było gdzieś dwa tygodnie temu. Nawet nie pamiętam, czy od tamtej pory płakałam... Niedowierzam. 

Jeśli coś ważnego przypomnę sobie z okresu, kiedy mnie tutaj nie było- na pewno napiszę. Jeśli jeszcze będziecie chciały czytać!

Odchudzam się ZDROWO, bez głodówek, leków przeczyszczających, wszystkiego, co prowadziło do anoreksji, którą miałam w głowie niegdyś, kiedy pdobały mi się wyłącznie KOŚCISTE kobiety. Teraz wolę fit. 

Dobrej nocy, kochane! 

<dzień pozytywnie>