A fale - dalej w balet - mętne,
nikną jak domek dla lalek, namalowane we mgle.
Miliony baniek, ich pęknięć.
Obojętne dla fali, zanim stanie się tętnem.
Piorunami bijąc wściekle,
zniszczy to co między nami, przeszłość więdnie.
By w oddali nucić szeptem,
za nami tętent wokali, podkuwany talentem.
Wbrew orszakom stali, tsunami,
na przeciw sztormami, gnani tyrani oręży.
To my! Ci sami od lat przymierzy,
nie zdławi nas zawiść czy grad moździerzy.
By zabić i ranić. I zazdrości szerzyć slogany
i z radością kamień wymierzyć w twarz.
Ci sami, choć blakną portrety
i blask wymazały nam lata, niestety.
A na cyferblatach debata i szepty.
Na palcach Ci sen podpowiada piosenki.
Niepojęta strata - postradać te dźwięki,
gdy skończy się baśń, happy endy.
Ostatni raz daj mi skraść księżyc,
nim zburzy go brzask i zgnębi błękit.
Układać z gwiazd obrazki, pamiętnik,
nim skończy się czas i piaski klepsydr&
/ piaski klepsydr&
//piaski klepsydr&
///piaski klepsydr&
////piaski, piaski, piaski, piaski, piaski&