Dłuugo nic nie pisałem. Czasem mi się nie chciało, czasem miałem wyjebane.. W sumie dalej mi się nie chce. Ale coś napiszę już skoro zaczałem. A więc drogi pamiętniku... (...)
Jest chujowo. Szczyt beznadzieji, bezsilności. Straszny stan. I już się wydawało że z tego wychodzę.. Już zaczynałem się odbijać od tego dna.. I Jeb.. to znów wróciło.. Znów tak samo źle. Czemu?
Możliwe że to wszystko jest wykreowane tylko i wyłącznie przez mój mózg, a moje uczucia to tylko chemia, czysta chemia.. A może ja to wszystko inaczej czuję, inaczej widzę, rozumiem ? Może. Mimo wszystko muszę z tego jakoś wyjść.. Przelewam tu moje myśli w tym właśnie celu.. Chuj mnie obchodzi, czy ktoś to przeczyta.. Pprostu ważalenie się takie mi pomaga i tyle. Chyba czas na jakieś KONKRETNE zmiany..
Tylko jakie, i jak je dokonać? Nie wiem. Może poprostu zacznę żyć.. Ale tak jakoś inaczej.. Sam nie wiem .. Chciałbym poznać jakichś nowych ludzi, odnaleźć nowy sens, nowe sedno.. Nie mówię że Ci których mam są źli czy coś, bo są osoby wspaniałe, ale potrzebuję czegoś nowego.. Póki co to żyję w jednej wielkiej monotonii, a to męczy.. Nie mogę się od tego jakoś tak odbić.. Tak jak odbiłem się rok temu.. Lecz odbiłem się za lekko, bo teraz znów "oddycham rękawami". Nie wiem ile jeszcze przedemną, po cichu liczę na to, że dużo.. Chciałbym gdzieś wyjechać daleko, jednocześnie być tu z Wami blisko..
Najgorsze jest to, że na wszystko odpowiadam NIE WIEM i jest brak stanowczych kroków.. To wszystko kruche, niepewne..
W każdej chwili wszystko może runąć, jeden krok a tak wiele konsekwencji.. Jeden krok, a tak wiele do stracenia.. To zmienia.
Nic nie trwa wiecznie, kiedyś umrę, ludzie będą płakać.. Teraz, czy za jakiś czas.. To mnie i tak dopadnie, no cóż. Mimo wszytko jednak trzeba jakoś żyć, co by się nie działo, iść do przodu, najlepiej z sercem.. No właśnie. Tu jest problem. Gdzie jest moje serce?!? Niby jest, jakieś tam jest.. Takie wielkie, poturbowane, poszarpane.. Nie dające już rady.. Tyle istotnych spraw wobec których przechodzę bez znaczenia.. Tyle spraw na których chciałem odcisnąć piętno.. I chuj wszystko strzelił, znów. No kurwa - życie. Na początku się z tym nie godziłem, teraz zaczynam się do tego przyzwyczajać. Może poprostu jestem za głupi, albo za bardzo sentymentalny.. znów NIE WIEM. Nie wiem nic, nie wiem co mnie czeka, nie wiem jak mam żyć.. Wiem tylko co za mną, i wciąż to rozpamiętuje.. Wszystko to jakaś układanka, której nigdy nikt nie ułoży w całość, a i tak każdy próbuje.. Jestem głupcem który w to wszystko gna, z jakąś jebaną nadzieją.. Nie wiem na co nadzieję.. Nie wiem jakim cudem ona wciąż jest.. ? Po tylu incydentach, po tylu.. różnego typu sprawach.. Z jednej strony mam co wspominać, a z drugiej przez to kurczy się teraźniejszość.. Mam jakieś spojrzenie na świat, nie wiem czy ono jest do końca dobre, ale jest, moje. Taka jedna rzecz, którą sobie wykreowałem przez te lata. Jedna rzecz, która zostanie na zawsze. To rzecz której fizycznie nie ma. Przypadek? Nie sądzę. Może niepotrzebnie dążę do doskonałości?
Bardzo możliwe. Ale ja tak bardzo chcę osiągnąć swoje małe cele, swoje marzenia.. To czego pragnę od lat to dla mnie wszystko.. Na tym świecie nie ma sprawiedliwości.. Ni chuja. I to tak niszczy ludzi.. Ta zazdrość, ta chęć bycia lepszym.. Ta chęć spełniania swoich marzeń.. Stąd to zło.. Złem też czasem jest czysta bezmyślność, "rzut na taśmę". W sumie to wszystko jest złem. Tak ciężko dziś znaleźć pozytywy. A przecież pozytywem powinien być każdy kolejny dzień.. A my z każdym kolejnym dniem marnujemy szanse na zmiane.. A zmiany każdemu czasem są potrzebne. Nawet cuda czasem się zdażają. Na koniec dodam, że tęsknię za wszystkim co było.. i może to głupie, ale marzę o tym żeby to wszystko wróciło.. Najbardziej marzę żeby zniknęło ze mnie to co złe, to poczucie winy.. Choć nikomu nic nie zrobiłem... W życiu nie ma powrotów - czas przecież nigdy nie zawraca. Ale napewno jest co naprawiać. To długotrwały proces. Już się nie martwię
czekam co się wydarzy, bo tak jest łatwiej, straciłem tyle, że nie umiem się już cieszyć, i wciąż tą frustracją napierdalam w zeszyt, a oni myślą, że gówno wiem o świecie bo mam 15lat i jestem dzieckiem przecież, straciłem tyle, że przestałem czuć cokolwiek. Pamiętam, że mieliśmy do nieba mieć blisko, wiem, mieliśmy plany, ale dziś jebać to wszystko?
Wszystko ma swoje prawa, ale są zasady których nie mam zamairu łamać..
Wiesz czasem się gubię i nie wiem kim kurwa jestem
bo nie czuje nic tylko pustkę nic więcej
Daje ci serce na dłoni weź je
chce poczuć ulgę bo jest coraz cięższe
Jest mi przykro tak bardzo przykro
że chciałbym po prostu w tej chwili zniknąć
już się nie martwić o nic rzucić wszystko
wyjechać w chuj zarazem być z wami blisko
Patrzę w niebo zaczynam marzyć
i już nie chce myśleć o tym co jutro może się zdarzyć
Czas leczy rany mówią gówno prawda
do dziś czuje ból którego nie chciałbyś zaznać.
Daje ci serce pęknięte serce
w nim tylko ból i smutek nic więcej
Brak mi już słów polej kolejkę
wypijmy i już nie martwmy się o resztę.
I wciąż jestem sam, wciąż wódka to kumpel
jutro może być za późno.. cisza.
mam szczęście bo żyje, ta
pieprzony czas, nie jest moim przyjacielem
boję się że mam go już niewiele
i nigdy nie mówiłem nikomu o tym strachu
ale muszę być szczery, pękło mi na pół serce, beznadzieja
dobrze by było gdybyś wróciła, po to żeby je posklejać
starzy kumple mówią "siema", nie jest super
chyba boją się mi pomóc, chuj wam w dupę.