Usunęłam stare zdjęcia.
Nie chcę pamietać tych wszystkich potyczek.
Zakodowałam sobie ze po każdej potyczce trzeba zebrac dupsko i ciągnąć dalej.
Nikt nie obiecywał ze będzie łatwo.
Dziś na wadze(po śniadaniu,pół litra wody i kawie); 63,2
tygodnie temu było 65.
Nie głodzę się, nie wymiotuję,nie stosuje przeczyszczaczy.
Przechodziłam już przez to i jedyne co dostałam w zamian to zabójczy efekt jojo co zresztą
potwierdzą moi znajomi.
W moim domu jeszcze nigdy nie miałam tyle dietetycznego żarcia co teraz.
Rodzice pomagają,wiedzą że nie lubię siebie.
Wiecie miło jest usłyszeć od taty który mówił tylko jak przytyłam te długo oczekiwane;córcia schudłaś.
Tak. Tato zauważył.
Stwierdził ze gdyby nie moje piwka ( o które statnimi czasy miałam sporo przypałów) to miała bym płaski brzuch.
Wiec co do diety jest Jak najbardziej na + .
Ale przecież jak jedno jest dobrze to drugie musi się jebać nie ?
Mianowicie chodzi tu o przyjaźń. Wiem że to czytasz , tak do do Ciebie.
Kłótnia o pieprzone fajki? Tylko my tak potrafimy. Mówisz że to ze jesteś młodsza nie znaczy ze mamy z R Tobą pomiatać...
Wiek nie gra roli.To tylko cyferki,wszystko jest w tym co ma sie w głowie .
Śmieszny jest fakt że popełniamy non stop te same błędy i każda kłótnia jest o to samo.
Zapytaj się sama siebie czy to na tym polega przyjaźń? Mówisz fąłszywe mordy...Masz chociaż podstawę żeby nas tak nazywać?
Każda jest siebie warta,nie oszukujmy się.
W przyjaźni nie chodzi tylko o pieprzone słodkei słówka, ale o to żeby zasadzić czasem tej drugiej osobie kopa zeby się ogarnęła.
Mamy po 15.16 lat a zachowujemy się jak dzieci.
Pomyśl.
A co u was słoneczka ;*?