Wyjazd do Gdańska zaplanowany był na niedzielny poranek. Zbiórka na godzinę 4:30, a odjazd pociągu pół godziny później. Najwierniejsi kibice-wyjazdowicze dworzec w Chorzowie Batorym okupują już od 22. Około godziny 23:45 przyjeżdża Widzew Południe. Z nudów odwiedzamy nasz stadion, ponieważ był otwarty. Ciekawie było w Siemianowicach Michałkowicach, gdzie na przystanku zebrało się 25 Niebieskich i kilka młodszych osób. W pewnym momencie od strony Fabudu wysypała się 30-osobowa ekipa. Gdy podeszli bliżej okazało się, że to żabole i Niebiescy momentalnie zaatakowali. Po krótkim starciu żabki zaczęły uciekać, a na koniec strzeliły rakietnicą. Bilans to 3 konkretne K.O. żaboli i jeden złamany nos. Zbiórka na Batorym przebiegała dosyć sprawnie. Ekipa pakowała napoje do pociągu i pilnowała porządku. Po wejściu do pociągu, chwila postoju i ruszamy. Na głównym w Katowicach sporo policji. Stację tę witamy pieśnią "Jedno miasto jeden klub Katowice KS Ruch". Kolejny postój - Szopienice. Tam dosiada się do nas sporo fanatyków z tej właśnie dzielnicy oraz z Mysłowic. Kolejne przystanki to Zawiercie, a później Myszków. Tam również dosiadają się do nas niebiescy bracia. Po drodze kilka razy z różnych powodów (np. ktoś został na stacji) zaciągamy ręczny. W Częstochowie jeszcze jeden krótki postój i później jedziemy już do samej Łodzi. Tam zabieramy Widzewiaków w liczbie 400 głów i ruszamy w dalszą drogę. W mieście włókniarzy miał miejsce mały incydent. Dwóch przerzutów (Ruch-Dospel-Ruch) dostaje oklep i wylatuje z pociągu. Zatrzymujemy się oczywiście również w Toruniu, gdzie dosiada się do nas liczna grupa Elanowców. Chłopaki bardzo pozytywnie zaskoczyli swoją liczebnością, bo przekroczyła ona 250! Dołącza także kilkunastu "Niebieskich" fanatyków, którzy pojechali do Torunia już w piątek wieczorem. Po tym przystanku wiadomo już było, że się spóźnimy, a mimo to znów komuś zachciało się ręczny zaciągnąć. Około 30 km od Gdańska nad naszym pociągiem zawisa policyjny helikopter, który towarzyszy nam do końca podróży na stadion. Na dworcu głównym meldujemy się około 17:30. Jest nas około 1.800! Ludzie obserwujący nasza ekipę, patrzą z zachwytem, a zarazem da się rozpoznać po ich oczach zaniepokojenie. Na Traugutta idziemy ze śpiewem. Warto dodać, że jak na taka grupę przyjezdnych konwój policji był bardzo skromny. Po drodze napotykamy na pana policjanta przypominającego pedałów z ulic Amsterdamu, który zostaje wyśmiany przez większość grupy. O dziwo przyjmuje to z uśmiechem na ustach :-) Po stadionem meldujemy się około 17:55. Wszyscy liczymy, że szybko otworzą bramę i wejdziemy zobaczyć chociaż całą drugą połowę. Niestety Lechia uniemożliwiła nam to, bo zaatakowała małą grupkę, która już weszła na stadion. Z ich strony poleciało kilka raz, a ponadto jeden kozak próbuje w nas rzucić cegłą. Gospodarze napinają się za płotu, co kwitujemy pieśnią "Chodźcie śmiało jest nas mało". Po paru chwilach interweniuje policja, która wpuszcza nas bardzo powoli. Próbujemy wejścia z bramą i przez płot, ale "panowie porządkowi" uniemożliwiają nam to. Widząc, że długo nas nie utrzymają zaczynają nas wpuszczać przez 2 małe bramki. Szczęśliwcy zobaczyli prawie cała drugą połowę. Niestety spora część zaledwie kilka ostatnich minut meczu + 6 minut doliczonego czasu. Organizacyjnie Lechia i miasto Gdańsk muszą się wiele uczyć od Chorzowa, który wie jak przyjąć i szybko wpuścić na stadion grupy gości. Po meczu dziękujemy piłkarzom za mecz. Lechia w tym samym czasie atakuje policję od strony trybuny na prostej. Niektórzy z nas obrzucają psów kamieniami i rozbitymi płytami chodnikowymi oraz z kilku stron szarpią płoty. Oczywiście białe kaski używają gazu i strzelają z broni gładkolufowych do wszystkich tylko nie do tych, co rzucają. Kilka osób zostaje postrzelonych bez powodu. Większość będąca na nasypie za sektorem gości stara się wdrapać na jego szczyt. Po paru wyzwiskach w stronę rzucających, że mają przestać sytuacja uspokaja się. Lechia w tym czasie dalej walczy na stadionie jak i poza nim. Wszystko kończy się prawie godzinę po meczu. Do szpitala trafia 6 policjantów w tym 2 w stanie ciężkim. Obaj z uszkodzonymi kręgosłupami, a jeden z nich z przeciętą tętnicą szyjną. Policja zawija kilkunastu Lechistów. Kilku trafia również do szpitala. Od nas jedna osoba została pogryziona przez psa - zwierzaka ;). Ze stadionu wychodzimy pół godziny po meczu. Na dworcu Lechia próbuje zaczepek, ale szybko interweniują służby porządkowe. PKP oczywiście nie pomyślało i obok naszego specjala postawili pociąg do Tczewa, w którym siedzieli fani Lechii. Zaczęło się opluwanie i obrzucanie pociągu. Poszło parę szyb, ale ogólnie bez większych atrakcji. Droga powrotna mija w miarę spokojnie. W Toruniu nam chyba kogoś pały zwinęły, a tak poza tym nic interesującego. Większość wykończona podróżą śpi. Niektórzy nawet na stojąco, bo 3 składy EZT zostały bardzo konkretnie przepełnione. Sporo osób stała także na schodach.
a teRaz komentowac!!!
RUCH RUCH HKS!!!
pozdRo dla eRki!!!