Na tym zdjęciu mam pod sobą jakieś 5-7 metrów. I stoję na takim betonowym czymś też niezbyt specjalnie szerokim. I jeszcze udaję, że straciłem równowagę.
Na trzeźwo na coś takiego bym się nie pisał. Ale procenty robią swoje. I najśmieszniejsze, że dalej jestem w jednym kawałku.
Eh. Urodziny. Najpierw zmuła. Potem zmuła. Potem znowu zmuła, potem jeszcze raz zmuła, potem otworzyli wódkę.
I było fajnie.
Szczególnie końcówka ;P
No. Koniec. Bo nie mam co pisać. Jak zwykle. Nie wiem, czemu jeszcze tego pbl prowadzę. Cały czas łapię się na tym, że mi się nowych notek pisać nie chce i/lub nie mam zdjęć.
To drugie częściej.
Ciao ;*.