Wszystko jest zjebane. Od pewnego czasu nie idzie sobie zycia ulozyc.. bo niestety nie zalezy ono tylko ode mnie... coraz czesciej mi sie wydaje, ze do niczego w sumie nie jestem tu potrzebny poza wyprowadzeniem psa na dwor. Czy szczescie jest tylko dla wybranych osob? Zawsze sa ludzie ktorzy chcieliby pomoc w dojsciu do tego szczescia i w nim uczestniczyc, ale nie domyslaja sie ze ta pomoca moze byc ich znikniecie z zycia osoby ktorej chca pomoc.. pewnie to tez dotyczy sie mnie ale ciezko teraz jest czegokolwiek sie domyslic gdy wszyscy klamia udaja i chuj wie co jeszcze.. mam ochote zjarac sie zielskiem zeby spierdolic z tej rzeczywistosci chociaz na chwile i znalesc sie w swiecie predatora, antarktydy, LOST, sloikow i zeby jedynym problemem bylo to skadby jedzenie ogarnac zeby gastro faza poszla w pizdu