No i sporo deszczu chciałoby się dopisać. To właśnie pod takim znakiem upłynął nam miniony weekend, spędzony na działce u sympatycznej babci Ani. Jak wiadomo pomysłów mamy aż nadto, więc zaplanowanie tego wyjazdu nie wchodziło w grę. Po prostu pełen spontan. Hm... jak to się nazywało... No jak głowa boli i obrazki są? AAA juz wiem :) POMYSŁ tego właśnie słowa mi brakowało. W sobotę wieczorem wpadłyśmy na pomysł, żeby jechać. Kilka krótkich telefonów, "niewiele" drobiazgów do torby i ruszamy. Pogoda, jak na złośc trochę się popsuła, ale czas nie został zmarnowany. Nasza odjazdowa gra w "statki", gdzie za 15 razem dopiero trafiłam (to trzeba mieć cierpliwość) pobudziła trochę nasze szare komóreczki do koncentracji i myślenia po ponad miesięcznym leniuchowaniu :)) No, ale ruchu na świeżym powietrzu też nie zabrakło. Przejażdżka rowerami, no może nie na bardzo długi dsytnas, ale zawsze, okazała się najlpszą metodą na poznanie okolicy- lepsza nazwa "uprawianie turystyki" :D . Jeszcze spacerek z pieskiem :) Obym zapomniała o najciekawszych momentach wyprawy czyli... nocach, gdzie każdy temat został przedyskutowany póki obydwie nie zasnęłyśmy. heh :) Najlepsze były nietuzinkowe podziękowania za wspanialy, niedzielny obiad i naprawdę bardzo miły pobyt, które razem z Ania wysłałyśmy do miejscowego radia. 15 minut niecierpliwego czekania i... są! "Nic nie może przecież wiecznie trwać" Nasza mała wycieczka również. Pożegnaniom nie było końca. Trzeba było jeszcze zapamiętać te wszystkie pozdrowienia dla rodziny. Mamy nadzieję, że dziadkowie Ani wspominają nasz pobyt równie milutko jak my. :) Życzymy wspaniałych wakacji, superOwych wypadów nawet na krótko i rozmów po nocach (są najlepsze). :*