Nie ogarniam hahaha..
Tak. Ja po prostu siedze i placze. Mam tego wszystkiego kompletnie dosc. Nie pojmuje dlaczego to wszystko musialo sie tak skonczyc. I codziennie boje sie zgasic swiatlo. I codziennie boje sie ze nie dozyje nastepnego dnia. I codziennie jestem piekielnie przerazona samotnosci. To jest powod dla ktorego boje sie wieczorow. Wszyscy ida spac, a ja jestem sama i placze i szczerze mowiac boje sie o sama siebie. Co moze przyjsc mi do glowy? Boje sie smierci. A jesli w zyciu czeka mnie, jak w tej chwili, jedynie wieczny strach? Nie chce codziennie tego przezywac. To mnie niszczy psychicznie. Wypalam sie, jako tepy gowniarz. Ale to cala ja. Nie moge skonczyc z ta choroba nie niszczac siebie. A moze trzeba jeszcze troszke poczekac? Poczekac na odwage by kupic butelke wodki, kilka paczek tabletek i zalac sie w trupa, sluchajac sie kochanej rady "dac wreszczie wszystkim spokoj"? Pomodle sie za mnie bym wreszcie dostala odwage i przestala tutaj zawadzac.