W życiu nie zawsze jest z górki 

Na domówce u Byczka. Było świetnie ;)

 Od góry:

     Ja i Łukasz                                Martyna i ja

Merlena,Mona,ja,Łukasz,Frycuś     Martyna,ja,Łukasz,Byczek,Martyn

Wchodzimy do pociągu - słoneczko... Wysiadamy w Szamotułach - ciemność, w drodze złapała nas burza...ale to tylko jakieś 2? 3? km pieszo.

Szukaliśmy Żabki...którą nam zamknęli 2 min przed 23... ;/ tak więc z Byczkiem i Stawkiem wyruszyliśmy na rynek, gdzie jak sie okazało tez wszytsko pozamykane... Zostalo nam TESCO! Byczkowi nie chciało się iść 4 min dłużej więc przechodziliśmy przez jakiś wielki płot... Stawek rozwalił sobie rękę. Potem okazało się, że jeszce jeden płot jest :D tym razem kolczasty troche, ale daliśmy radę ;)

Wrócilismy...

Frycek była już półżywa. Kokos też. Potem poszliśmy odprowadzić Łukasza. Gdy wróciliśmy Frycus nadal półżywa. Reagowała tylko na słowo "PROSTOWNICA" xddd, a Kokos? hmmm... chyba się uderzył w głowę - wyglądał jak półtora nieszczęścia i udawał że umie tańczyć na siedząco .

Impreza ogólnie udana! PS.FRYCEK NIE RZYGAŁA !! xdd