Nawet nie wiem, jak zacząć...
Najprościej było by od początku, ale tyle tego jest, tyle tych myśli, które niepoukładane w głowie na pewno nie poukładają się tutaj... a szkoda.
Spróbuję, w zasadzie, co mi szkodzi?
Może wprowadzę klasyczny schemat, mnóstwo dramaturgii, smętów, wyolbrzymionych 'problemów', narzekania itd... potem złość na siebie, że tak być nie może, że dosyć, że wystarczy...przejdę na pozytywne myślenie, a na końcu znów przyjdzie nadzieja... Boże niby taki prosty schemat, a tak trudno go ogarnąć.
Najgorzej jest wieczorami, dziś zresztą też. Leżę w łóżku i nie mogę przestać myśleć, że tak naprawdę nie mam nic. Miałam tyle planów, ambitnych, poważnych, moich ! i co ? jak zwykle... wiem, że powinnam wziąć się w garść i w końcu zacząć działać, a nie tylko o tym mówić,postanawiać itd. Chciałabym tak po prostu móc się uśmiechnąć, zacząć żyć na nowo, bez mieszanki wspomnień i niespełnionych marzeń. Uda mi się, nie uda mi się... kurwa !
Ej to jest takie banalne, że aż śmieszne... albo raczej żałosne, bo milczy telefon, gg, w zasadzie to chyba nikt już o mnie nie myśli, zresztą ja też nie myślę o nikim (taaaaa chciałabym -.-). Nie zależy mi na niczym. Nie odczuwam tęknoty. Po prostu nikogo nie kocham. I to jest właśnie to... cholerne uczucie pustki. Rozwala mnie mimo wszystko od środka. Im bardziej tego nie chce, tym bardziej to przychodzi.... Ale daję radę, ledwo, bo ledwo ale daję radę.
To jest takie banalne... nienawidzę Go za tą obojętność i za to, że pozostawił wszystko w kwestii moich wyobrażeń... Nie dał mi nawet szansy przekonać się, że niczego nie był wart, żadnej sekundy moich myśli. Pomimo tego dalej jak jakaś totalna kretynka liczę i łudzę się na to, że jednak pozwoli mi na to żebym Mu zasugerowała: chodź. na herbatę. na kawę. na papierosa. na film. na łóżko. na ciastko. na kanapkę. na kakao. na czekoladę. na pocałunek. na przytulanie. na mnie. na seks (nie no zagalopowałam się chyba). na muzykę. na deszcz. na spacer. na śnieg. na rower. na zdjęcia. na chwilę. na minutę. na godzinę... na cokolwiek kurwa.
Jedno z lekarstw, prócz Wisły, imprez i perspektywy szaleństwa to fajki... Jedna na uspokojenie myśli. druga na opanowanie bicia serca. trzecia na zapomnienie. następna, która już nawet nie działa i nie smakuje, nawet kurwa dobrze nie wchodzi... instynktownie zapalam i zaciągam się tak po prostu by zająć czymś myśli, czymkolwiek tylko nie Nim. Tylko trochę wymyślam najgłupsze powody, by się do Niego tylko trochę odezwać i tylko trochę bardzo chcę, by się odezwał.
Nie będzie dziś szczęśliwego pozytywnego myślenia, piepszonego happyendu, w życiu tak nie ma to dlaczego tu ma być inaczej. Początkowo chciałam, żeby to tak właśnie wyglądało, wyżalić się, zacząć pozytywnie myśleć i znów mieć nadzieję.
Chuj, zawsze, ale nie dziś.
a może jednak "Westchnąć cicho kolejny raz powtórzyć 'będzie dobrze, bądź dzielna'." ?
Użytkownik ren1906
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.
Inni użytkownicy: animriibiiczysxddzarazbedzieciemno2kingyyywojtus9215gryspmoontejkokiciatdan7770galimatiasdj
Inni zdjęcia: 1551 akcentovaLOST SOUL MAKE-UP *moje oczy* xavekittyxZ synem nacka89cwa:) nacka89cwa982 tennesseeline2025.07.30 photographymagicStatki wypływają rano bluebird11:* cooooooonePo trosze, po trochu. ezekh114Ja cooooooone