Czym jest dla mnie koń? Czy tylko zwierzakiem? Czy czymś więcej? Na przykładzie Black Beauty...
Hm, pierwszą rzeczą jak wchodzę do stajni to jest pójście na padok z jabłkiem do mojego ukochanego konia. Bo przecież trzeba się przywitać z nim. Spędzam z nim bardzo dużo czasu, mówię do niego jak do człowieka, przyjaciela, staję się jednością z nim.
Ogier, którym się obecnie zajmuje nazywa się Grom, ale nie lubię tego imienia, poza tym nikt go nie używa w stajni. Jest to po porostu Ogier. Ja do niego mówię Black Beauty, czyli Czarny Książę. Ponieważ jest cały czarny i to naprawdę jest Koński Książę, Król całego kopytnego rodu. Gdy do nas przyjechał chciałam wsiąść na niego, to było rok temu. Były właściciel powiedział 'super chodzi pod siodłem'. Zwalił mnie, był dziki. Straszny.
W tym roku się za niego 'wzięłam'. Na początku ogromny, dziki, bojący się ludzi prawie tonowy ogier, teraz moja maskotka. Zaczęłam od drobnych czynności typu karmienie, czyszczenie, spędzanie z nim czasu w boksie i na padoku. Z dzikiego konia w przeciągu niedługiego czasu zrobił się dla mnie kochanym przyjacielem. Dzięki czemu? Dzięki temu, że go pokochałam całym serduchem. Często przyjeżdżam do niego nie po to, żeby wsiąść, ale żeby go pogłaskać, aby z nim być. Aby nie czuł się samotny, ani przez chwilę.
Beauty to koń zimnokrwisty. Większość osób mówi 'jakie bydle' jak go widzi. A dla mnie ten koń jest kwintesencją piękności. Ma piękną długą grzywę, cudowne oczy, pełne miłości, które lśnią jak perły, jak najjaśniejsze gwiazdy nocą. Mimo jego masy, mimo tego, że nie jest to koń który będzie skakał, ani chodził w ujeżdżeniu jest to dla mnie najlepszy koń jakiego spotkałam.
Wiem, że mogę mu zaufać, zjeżdżam mu po zadzie, czego inni by nie zrobili. Ba! Oni by do jego zada nie podeszli. Beauty jest cudowny, mogę mu się zwierzać i wiem, że mnie zawsze słucha.
Wiem, kiedy ma zły humor, kiedy się cieszy, z tego że przyszłam, albo, że idzie na jazdę, by jeszcze bardziej się ze mną dogadać. By moje i jego serce biło tym samym rytmem. Żebyśmy tak samo myśleli...
Pozdrawiam, Paulina ;*