photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 13 WRZEŚNIA 2015

Dziękuję

 

Życie bywa zaskakujące. Nie zawsze obdarowuje nas tym, czego akurat byśmy oczekiwali, przeważnie jest zupełnie inaczej. Musimy walczyć z różnymi przeciwnościami, podejmować różne wyzwania. Lecz każda trudna sytuacja czegoś uczy, a lekcje dane nam przez życie są bezcenne. Utworzyłam tę stronę specjalnie dla osób, które uwierzyły w to, że stawię czoła wyzwaniom, które od jakiegoś czasu stawiało mi życie. Dziękuję za dodanie mi skrzydeł, które okazały się lekarstwem na wszystko, ogromną motywacją. Jako że nie wszyscy znająmoją historię opowiem ją pokrótce. Moja przygoda z końmi zaczęła się, gdy miałam 9 lat. Za namową koleżanki Marysi udałam się do małej szkółki jazdy w pobliskiej stajni. Zakochałam się bez pamięci w pięknej kasztance o imieniu Nessi. Konie mnie fascynowały, a zarazem bardzo się ich bałam, byłam bardzo opornym uczniem. Przez dwa lata nie odważyłam się zagalopować i za każdym razem, gdy wsiadałam na konia trzęsłam się ze strachu. Walczyłam sama ze sobą ale się nie poddałam! :) Po dwóch latach przeniosłam się do Stajni Gliszcz. I to z tym miejscem wiążę najlepsze, najpiękniejsze wspomnienia. Pierwszy galop, pierwsze upadki (cała masa upadków), pierwszy koń o imieniu Czerepa. Mimo kilku lat spędzonych w siodle nadal byłam tą nieco niezdarną Monią znaną w stajni z panikowania, częstych upadków i braku umiejętności . Naprawdę byłam kiepskim jeźdźcem, mimo tylu porażek szłam do przodu, miłość do koni była silniejsza od strachu. Nie odpuściłam, nawet na chwilkę! :) Po kilku pięknych latach spędzonych w Stajni Gliszcz wraz ze zmianą właściciela stadniny przeniosłam konia do siebie. Przyjaciółka mojej mamy wstawiła do mnie swoje trzy wspaniałe konie: Lidera ( niesfornego kucyka szetlandzkiego), Nerona ( cudownego, skocznego kasztanka) i Maciusia ( konika polskiego, miłość mojego życia) :) Rodzice przygotowali boksy, padok- miałam swoją mini stadninę ze wspaniałymi końmi. Wiedziałam, że teraz muszę sobie poradzić sama bez pomocy instruktora.I to dopiero wtedy zaczęłam swoja prawdziwą przygodę z końmi przełamałam się, pokonałam strach i dzięki konikowi polskiemu- Maciusiowi nauczyłam się jeździć, czerpać z tego przyjemność w 100% :) Od 9 roku życia praktycznie nie rozstawałam się z końmi, wiadomo- miałam swoje lepsze i gorsze chwile, lecz nie trwały długo i zawsze wracałam.

Gdy miałam 16 lat zachorowałam lekarze zdiagnozowali u mnie ostrą białaczkę limfoblastyczną. Wraz z postawieniem diagnozy dostałam listę zakazów i nakazów, z którą musiałam się oswoić do końca zakończenia terapii. Dzięki moim wspaniałym rodzicom podjęłam walkę zdeterminowana i pewna tego, że wygram. Nie nazwałabym tej choroby problemem...ale była dużym wyzwaniem, potężnĄ lekcją, trwającą trzy lata. Musiałam zrezygnować z koni, byłam gościem we własnym domu szczególnie przez pierwsze pół roku chemioterapii. Zrezygnowałam z przyjaciół, znalazłam prawdziwe ukojenie w rodzinie, przy najbliższych. Jestem osobą, która nie może zbyt długo wysiedzieć w miejscu. Znalazłam sobie zajęcie, w ciągu tych trzech lat doszło mi sporo zainteresowań. Zaczęłam zajmować się robieniem ozdób, pokochałam gotowanie czy pieczenie słodkości, rysowałam. Nieustannie szukałam sobie zajęcia, kontynuowałam naukę robiłam wszystko, na co tylko mogłam sobie pozwolić, wiedziałam, że to mnie zmotywuje do walki, pomoże przebyć tę drogę i dojść do celu. Pod koniec chemioterapii dożylnej mój stan zdrowia się pogorszył...przez trzy miesiące nie wstawałam z łóżka, nie mogłam chodzić, mówić, przyjmowałam morfinę. Wtedy nie wydawało mi się to tak niebezpieczne czułam się po prostu źle, lecz nigdy nawet nie pomyślałam o tym, że mogłabym odejść. Traktowałam białaczkę jak grypę, którą muszę po prostu wyleczyć. Pamiętam jak dziś wieczór, gdy odwiedziła mnie przyjaciółka mamy Ewelina, była bardzo przejęta, wystraszona, gdy mnie zobaczyła. Miałam opuchniętą twarz po terapii sterydami, nie miałam włosów, leżałam i w odpowiedzi na jej pytania kiwałam tylko głową. Tego wieczoru dostałam wspaniały prezent ...pięknego Chabra. Miał być motywacją- dał mi siły na ten najcięższy czas :) Wszystkie możliwe hormony szczęścia zaczęły we mnie buzować, krótko po tym dokończyłam terapię intensywną. Uparcie dążyłam do tego, by wrócić do sprawności. Zaczęłam na nowo chodzić i czuć się lepiej. Walczyłam zacięcie. Po terapii intensywnej zgłosiłam się do fundacji spełniającej marzenia. Wszystko, o czym wtedy myślałam, marzyłam to to, żeby jak najszybciej zacząć jeździć. Miałam wprawdzie swój sprzęt, lecz strasznie sfatygowany, nie było mnie stać na oryginalny sprzęt jeździecki...ale zawsze o nim marzyłam. I o to poprosiłam fundację. Chorujących dzieci jest bardzo dużo, moje marzenie to kropla w morzu. Lecz pewnego dnia zadzwonił do mnie Pan Paweł zaoferował swoją pomoc, założył stronę poświęconą mojemu marzeniu..zupełnie bezinteresownie, za co jestem mu bardzo wdzięczna. Dzięki tej stronie znalazła mnie Lisa :) Lisa i jej mama Pani Monika utworzyły zbiłórkę, dzięki której spełniło się moje marzenie. Tak naprawdę do dzisiejszego dnia ciężko jest mi w to wszystko uwierzyć, Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek będę miała przyjemność korzystania z tak dobrego, pięknego sprzętu jeździeckiego. Moje marzenie spełniło się w mgnieniu oka. Wiem, że tak na prawdę żadne słowa nie są w stanie wyrazić mojej wdzięczności....tego, co czuję. Chciałabym Wam podziękować za wsparcie, za wiarę, bezinteresowną pomoc.

Lisa zacznę od Ciebie... Jesteś prawdziwym wzorem do naśladowania dziękuje Ci, to co robisz jest wspaniałe, dajesz innym nadzieję, motywujesz do waliki, niewiele jest na świecie taki ludzi. :) Dziękuję za wspaniałą koszulkę z autografami :)! Zawiśnie w stajni jako pamiątka! Dziękuję za piękną derkę i flot z Cavaliady panie Marku! Chaber wygląda w niej przepięknie! A flot czeka na miejsce honorowe w stajni. Panie Jakubie dziękuję za piękny czaprak, i na Wice i Chabrze prezentuje się wspaniale :) Baltica Tour- Dziękuję za piękną koszulkę, czapkę i flot! Teraz wyglądam jak profesjonalistka :P :) Serdecznie dziękuję Grupie Over Horse za zestaw preparatów dla koni, są fantastyczne! Pani Mariko dziękuję za personalizowany zestaw.. przyznam szczerze, że zawsze o takim marzyłam w dodatku kolory które pani dobrała- strzał w dziesiątkę :) Nicol, Natalko dziękuję Wam dziewczyny za cudowne siodło! Nawet o takim nie marzyłam...jest piękne, wygodne będzie mi służyło przez wiele, wiele lat! :) Klaudio, Roksano dziękuję za cudowną skrzynkę pyszne (jak sądzę, bo Wika pochłaniała je jak odkurzacz) smakołyki, zestaw owijek i nauszniki ! :) Panie Piotrze dziękuję za zestaw (czaprak, czapkę, koszulkę) dumnie się w nim prezenujemy i ja i Chaber. Dziękuję firmie Addicted To za świetny zestaw torba jest naprawdę przydatna wszystko się tam mieści, spodenki i koszulka ( mój ulubiony zestaw tego lata). :) Dziękuję firmie Fair Play za piękny zestaw bryczesy, kurtkę, podkolanówki i pasek. Kurtka idealnie sprawdza się, teraz gdy zrobiło się chłodniej :) Dziękuję również za smakołyki dla koni! :) Pani Kamilo dziękuję za torbę, derkę i koszulkę..jestem pewna że derka przyda się zimą, Chaber będzie w niej pięknie wyglądał..:)Dziękuję firmie St Hippolyt za pasze dla moich, to wiele dla mnie znaczy nie spodziewałam się tego...jestem bardzo państwu wdzięczna! Pani Barbaro dziękuję za strzemiona, ostrogi i wędzidło...:) Strzemiona przydały się do siodła wędzidło do ogłowia, ostrogi muszą trochę poczekać aż moja noga będzie bardziej stabilna, ale są piękne! Dziękuję Końskiemu Światu za gąbkę, ogłowie, kask( cudooowny), podkładkę pod siodło, szampon( pięknie pachnie), ściągaczkę do wody, smar do kopyt, Dziękuję Panu Markowi Lewickiemu za ogłowie, chyba je sobie oprawię :D :) Dziękuję serdecznie Pani Monice- mamie Lisy za pomoc, jest pani wspaniałą osobą. Cieszę się, że poznałam tak wspaniałych, pozytywnych ludzi. Teraz przygotowuję się do matury, czeka mnie dużo pracy, wzięłam się za siebie! :) Małymi krokami remontuję stajnię...relaksuję się przy koniowatych ! :) Dziękuję Wszystkim Za Pomoc, żadne słowa nie są w stanie wyrazić mojej wdzięczności ale postanowiłam, że będę prowadziła photobloga, właśnie dla Was. Od 9 stycznia jestem czysta- komórki rakowe ostatecznie się poddały! Teraz śmiało idę przez życie. Choroba okazała się być najcenniejszą lekcją...teraz wiem co jest ważne. Wiem, że warto walczyć o to czego się pragnie i wierzyć w piękno swoich marzeń! Dziękuję Kochani!

"Wojownik światła wie, że cel nie uświęca środków. Ponieważ cel nie istnieje, istnieją tylko środki. Życie gna go z nieznanego w nieznane. Każda minuta owiana jest pasjonującą tajemnicą wojownik nie wie, skąd przyszedł ani dokąd idzie. Ale wie, że nie znalazł się na świecie przez przypadek. I cieszy się, że wszystko go zaskakuje, że zachwycają go nowe pejzaże. Często się boi, ale dla wojownika światła to całkiem normalne. Jeśli skupi się jedynie na celu podróży, nie zwróci uwagi na znaki na drodze. Jeśli zada tylko jedno pytanie, nie pozna wielu innych odpowiedzi. I dlatego wojownik oddaje się wszystkiemu całkowicie."

 

 

Komentarze

atlam suuuper!!
20/09/2015 17:53:52
wtfx0 Śliczna Monia :*
Podziwiam Cię za Twoja wytrwałość.
Powodzenia w dalszym dążeniu do celu :) !
15/09/2015 0:50:50
Photoblog.PRO source Twoje słowa dają wiele do myślenia...
Dobrze, że są jeszcze na tym świecie ludzie, którzy niosą pomoc.
Powodzenia w jeździectwie! Czterokopytne stworzenia to jeden z najpiękniejszych darów tego świata :)
14/09/2015 16:04:42
mojeszalonezycie ładnie
zapraszam do mnie
14/09/2015 14:50:24
Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika monikajankowska.