nie brakuje mi nic 

od sylwestra zaczynając - raz smutno, raz nijak, raz tak wesoło, że sama siebie nie poznaję. w ogole cudownie jest pisać, że jest dobrze - bo jest. mimo mojej przeogromnej niechęci powrotu do szkoły jest fajnie. mam marzenie. żeby je spełnić muszę się uczyć

= marzenie niespełnione. od zawsze i w tym wypadku prawdziwie "na zawsze" wolę poświęcić się czemukolwiek, tylko nie nauce. taki jej los - porzucam ją kiedy tylko przyjdzie okazja. nauko wybacz!

sylwester był najlepszym sylwestrem jakiego mogłam sobie wymarzyć - w końcu nie co rok mogę paradować w mini o jakiej nie śniło się najstarszym murzynom. i nie wiem czemu mówę o murzynach ; D

nowy rok był najgorszym nowym rokiem w kadencji wszystkich obchodzonych przeze mnie nowych roków - prosze mi wierzyć na słowo.

drugiego dnia roku nie pamiętam. a tak, bo spałam. a jak się obudziałam to też spałam. potem jeździałam na gapę, potem kłóciłam się o karierę i wreszcie byłam tam gdzie mi dorze, czyt. z wami ; ) duchem i ciałem. i wszystkim.

a dziś jest niedziela (dla mnie sobota), wygląda na to, że uciekam od poniedziałku jak tylko mogę i zbieram pieniądze na własne potrzeby.

nie czuję się już porzucona. głupio, bo szkoła i  ja muszę się uczyć! MUSZĘ!

słyszysz! dziewczyno, musisz się uczyć, bo inaczej w krakowie śliskie chodnik będziesz zamiatać!

a i planuję się nie poświęcać dla tysięcy ale matulu chyba bym teraz ciut chciała!

gud baj