Zaczęło się wszystko rankiem 9 lipca... jakieś delikatne niby skurcze ... no i pojechalismy. Wreszcie nadszedl ten długo oczekiwany dzień. Żadnej paniki strachu, ból jak się okazało do wytrzymania- wszystko dzięki mężowi który był przy mnie, wspierał, podtrzymywał. 3 godziny i ... pojawił się Bartek. Do dziś pamiętam minę położnej, lekarzy... wszyscy zamarli, szybko go gdzies zabrali, zaczeli oglądać, szeptać między sobą...Wiedziałam że coś jest nie tak, tylko co- przecież całą ciąże lekarz powtarzał- idealnie, świetne wyniki, dziecko zdrowe, serduszko bije idealnie. Więc o co do diabła chodzi. Nie chcieli nic mówić- leżałam bezradnie i czekałam jak na jakiś wyrok. Wreszcie podeszła lekarka, pokazała mi Małego- był taki śliczny, długie ciemne włoski, pyzata buzia, i coraz niżej i niżej- prawa rączka... coś nie tak, lewa nóżka... a gdzie stópka??????????? nie mogłam uwierzyć. Nie mogłam powstrzymać łez... Przyszedł mój mąż... blady jak ściana, zaczął płakać, dotykał Bartka, mnie głaskał po dłoni... Pierwsze z wielu cięzkich chwil...
Potem szereg badań... diagnozy... gorączka... szał.... Lekarze mówili jeden przez drugiego- to Pani dziecko, będzie go Pani kochać. A czemu miałabym nie kochać- bo nie ma stopy??? jak w ogole ktoś mógł pomyśleć ze mogłabym Go nie chcieć.
Kolejne dni były ciężkie ale i piękne.. przecież był juz z nami, nasz mały śliczny synek i to było najważniejsze.
Inni użytkownicy: adamkaczor137nrbimaze1996darcia30lovepmpkolakola1224tomi71aliasrosaagxvdagxdd
Inni zdjęcia: Kuchnia Beduinska bluebird11A ja 0o0ointhedark0o0oWiciokrzew na pięknym niebie :) halinamRóże nacka89cwa... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24