poczatkowy uscisk gdzies tam w okolicach serca ( ekspertka nie jestem, mozna wybaczyc ) i chwilowa ciemnosc przed oczyma na wiesc o zmianach, przeistaczaja sie w chec obdarowywania przypadkowych przechodniow usmiechem nie czujac w ogole presji ( nawet moje spojrzenie odzyskalo swoj zabi odcien ). nic wiecej, o dziwno, nie jest mi jak na razie potrzebne. pierwszy raz cieszze sie ze swojej kleski. i niech tak zostanie.
'.. zaden dzien sie nie powtorzy,
nie ma dwoch podobnych nocy,
dwoch tych samych pocalunkow,
dwoch jednakich spojrzen w oczy ..'
coraz czesciej w przedmiotach i ludziach znajduje ulamek szczescia. kazda rzecz, ktora dotykam sprawia mi przyjemna radosc. kazde potkniecie o kraweznik jest histeria smiechu. kazdy zart zwiazany z moja anoreksja wyprowadza mnie z poczucia winy. kazde Twoje slowo doprowadza mnie do konkretnej euforii. kazdy Twoj usmiech, daje mi chec i sile do walki z przeciwnosciami losu. hmm.. tak mialo byc(?)
tez za Toba tesknie. nawet bardzo. ale to nieczego nie zmienia. wybacz...