z dnia na dzien meczy mnie coraz bardziej, moja ludzka swiadomosc tego co bylo, jest i bedzie. coraz czesciej przestaje gdybac, bo i tak przyszlosci mej nie zmienie.. martwie sie tym co teraz jest, co sie dzieje ze mna, co sie dzieje z Nami(?). zupelnie nie ciekawi mnie to co bedzie i nawet nie chce czekac na to, co przyniesie nowa przyszlosc. wiem jedno, kiedys przyjdzie taki dzien, gdy bede sie dlawila swoja obojetnoscia, ktora mnie na ten czas w wiekszej mierze wypelna, lecz miara jest mala ale jakze wrazliwa. i przyjemnie mi sie robi, gdy te najmniejsze blahostki placza sie w mojej glowie, unoszac mnie w blekitna powierzchnie nieba..
'.. zaklina, blaga i wola,
wiec w mrok wybiegam na droge
i nic nie widzac dokola,
zrozumiec siebie nie moge! '
'..milosci jest to klucz, przestan walczyc juz, schowaj piesc i noz,
powiedz wiecej coz zostalo nam tu, jej.. niz kochac zycie
do utraty tchu..'
dziekuje za cale serducho, chwile sparcia, cieple slowa, ktore znaczyly cos wiecej niz zwykla rada. przez caly ten czas szukalam czegos, co mialam w zasiegu reki. teraz juz moze byc tylko piekniej. przepraszam za wszystkie chwile, w ktorych mnie nie bylo. prosze, czekaj na te, ktore jeszcze nadejda..