Żeby nasz rap nie zginął żeby się szczęśliwie żyło żeby znowu było miło żeby wszystko się skurwiło
Wiem jak to jest być na dnie, to nie brednie finansowy krach, życie biedne plus słabości.Substancje chemiczne, sporo gniewu i złości. Życie na diecie, dieta z kości na ości tak było za dzieciaka, w domu niejedna draka w podartych łachach, bez perfekty haka, haka. Myślę przyjdzie taki dzień, że pokonam przeciwności wyjdę na ludzi, się odbiję, już nie pościć w ciągłej gotowości by ten stan rzeczy odmienić. Zdobyć więcej przestrzeni i spokoju, życie cenić wiem jak to jest gdy na niczym nie zależy, żyjesz bo żyjesz, tak naprawdę wciąż leżysz a ci co przechodzą wciąż cię kopią żeby dobić. Trzeba mieć w chuj odpowiednio silnej woli i powoli do przodu bez niczyjej pomocy wciąż sam jak palec, zaciąg chcemy lepiej pożyć chcemy cos stworzyć, zawsze odbić się od dna. Rap gra, która wciąga, która dobrze nas zna bo my znamy ją, na mic'u zaciskam dłoń żyłka pokrywa skroń i gardło, wyższy ton.Wydobywam z siebie Eazy-E już po pogrzebie i ja też 3W w niebie, ja tego nie wiem, ale jedno wiem na pewno z tego dna wyjdę sam i pierdolę złą przeszłość, robię rap, a nie chłam.
nie lubie tego życia, o.
w sylwestra umre. i fbl też mnie wkurza.