jednej rzeczy nie rozumiem, i chyba nigdy już nie uda mi się jej pojąć - dlaczego tak często niewinni muszą cierpieć? za co? to ma być ta "próba wiary"? okej, ale czemu, Boże, wystawiasz na próbę dzieci?...
to okropne. frustrujące. przerażające. smutne. nie można opisać słowami niektórych uczuć. nie umiem powiedzieć, co czuje osoba, którą dzisiaj spotkałam, której twarz emanowała takim bólem... bólem, jakiego nie da się ot tak przeskoczyć. Bólem, którym nie można się podzielić, jest tylko nasz, zżera nas od środka, pali w sercu, dławi w gardle... Ale kiedyś, choć trudno w to teraz uwierzyć - kiedyś on stanie się tylko echem, będzie czasem wracał, lecz na krótko. Czas leczy rany, nawet najgłębsze. A pomagają mu ludzie, ci najbliżsi, którzy wspierają, współczują i ratują nas przed upadkiem na samo dno rozpaczy.
I być może za kilka, kilkanaście lat znów będziemy w stanie się uśmiechać. I wszystko pozornie wróci do normy...
[*]