Łooo matko elizejska ile mie tu nie było...
Choroba mnie skopała, przememlała, jeszcze raz skopała, wytarła o podłoge, potopiła w własnej krwi i łzach no i jeszcze raz skopała, tak porządnie w nerki.
Także no...
Ale wczoraj poszłam pobiegać... czy to jakiś promyczek nadziej na powrót do dawnych sił? Był czas że robiłam 10 km co nie robiło na mnie większego wrażenia wczoraj po 2,5 km chciałam rzygnąć, udusić się i rzygnąć... nie będę się podawać, jeszcze pobiegne w tym maratonie i uj!