To zdj. podoba się Megan, soł je dodała.
W ogóle... łaaa, było ZAJEBIŚCIE.
Megan nie wie, od czego zacząć, a palec od grania mi już cierpnie.
Meg wstała około 5:00, jakoś tak z radości < 3. Stawiła się na mrochną stację chyba o 8:35 i w ogóle... mrok. Soł... stoi Megan w mrocznym progu, patrzy, a tu pociąg. Ale Megan nie jest pewna. Ok. Megan widzi coś mrochnego w spodniach w paski. Megan nie jest pewna [Cornella, podobno, też nie była xD]. Megan wychodzi z ukrycia. Mrochna postać okazuje się Cornellą. Próbujemy się JAKOŚ spotkać, ale nie przyszło nam do głowy iść na schody. W końcu pobiegłyśmy na nie, muahaha [kiedy tak Megan macała butami schody, wydawało jej się, że jest na Titanicu]. W końcu, na środku schodów, rzuciłyśmy się na siebie [a raczej Cornella na Megan] i w ogóle seks. I morowo. Później poszłyśmy gdzieś w pizdu, żeby się wrócić po bilet powrotny [21:20, muahaha!]. I w ogóle... bla bla bla, Cornella nawija, Megan to udup, więc jest cicho. Poszłyśmy do biedronki, kupiłyśmy Colę i popcorn, po czym poszłyśmy do parku. Troszkę jadłyśmy, narzekałyśmy, robiłyśmy zdjęcia, piłyśmy Colę, paliłyśmy [to w przypadku Cornelli] i w ogóle mrok. Po jakimś czasie zmieniłyśmy miejsce do siedzenia na łączkę. I były zdj [np to powyżej xD].
Padł pomysł, byśmy poszły zmacać żubry [taaa xD] i w ogóle, a tak na prawdę, to Megan kciała iść do kibelka, i to jest pabda. Poszłyśmy do jakiegoś baru, a tam były niemorowe drzwi z szybą, i wszystko było widać. Mwahaha. Jednak było dużo błota, a Meg miała trampeczki, więc nie było macania lasów, żubrów i pól golfowych, za to powyżej wymieniona [mła] stwierdziła, że idziemy do SZAFY [pub taki]. Ogólnie, biegniemy, żeby do 12:00 zdążyć, a tu niespodzianka - 12:00-24:00. No to chuj. Poszłyśmy do parku, pochodziłyśmy, pożuliłyśmy się na ławce i, zaabsorbowane dziećmy, poszłyśmy wypożyczyć rowerek [ale wiocha, muahaha]. Niestety, trzeba było poczekać na dwuosobowy, więc wjebałyśmy się do autobusu dla dzieci. Jakiś miły pan nam zrobił zdj, które Megan na pebno doda, bo jest takie słiiit. Ledwo się w autobusie mieściłyśmy, ale ok xD. Później przyjechał rowerek, Megan - całkiem przypadkiem - poznała mrochne, pabdziwe imię Cornelli.
Musicie wiedzieć, że Megan i Cornella to dzieci kompletnie antysportowe, więc nie umiałyśmy pedałować nawet xD wjebałyśmy się nawet na łąkę przed zamkiem, wrzeszczałyśmy do wycieczkowych dzieci 'Placebo!' i nie umiałyśmy pedalowac [dzieci się z nas śmiały], po czym wjechałyśmy między jakieś drzewa. Kiedy odstawiłyśmy rowerek [morowo się śpiewało Medsa, jadąc główną aleją w parku xD] poszłyśmy do Szafy. Muahaha. Of kors usłyszałyśmy szepty 'ale nie dasz im alkoholu' itp. Nawet na lodach nie było. Uhm. I w ogóle, zajęłyśmy mrochny kąt, z głośników leci Kazik, jemy lody, palimy [Cornella], pijemy [Coca-cola], jemy popcorn, robimy mrochne zdjęcia. I był tam ołtarzyk do obrzędów, w tym pubie. Muahaha.
Później chyba znowu poszłysmy do parku, po czym na boisko, taaak? [ja już nie pamiętam xD] Na boisku był seks, zdjęcia, ogólnie: ludzie ze szkoły, oraz kremacja na mokro laleczki. Później poszłyśmy do mnie, 'oglądałyśmy' "Requiem dla snu", jadłyśmy [Megan właśnie je chleb z serkiem i pieprzem ;D] i czytałysmy Bravo xD. Później Cornella zrobiła Megan imoł fryzurę, porobiłyśmy zdjęć i poszłyśmy gdzieś tam [było niemałe zamieszanie, ale trudno, po co opisywać]. Kupiłyśmy gumy-języki z zębami wampira [zdjęcie w nich zobaczycie na pewno xD] i poszłyśmy do parku. Przez jakąś godzinę w ogóle nawijałyśmy [Megan nawijała xD ale C. też można było usłyszeć], w domu było niemorowo, i ogólnie... muahaha. Ojciec odwiózł nas na stację i poszłyśmy na peron drugi. Pociąg przyjechał, namiętnie się pożegnałyśmy [tak a propos: przejebane, ojciec stał po drugiej stronie torów;/ przylazł za mną, kurwa;/] i Megan poszła do domu. I było morowo.
Są sygnety [szminki za 4.95zł, "Brianowe", podobno srebrne, raczej białe].
Słowo 'kurwa': wypowiedziane rekordową ilość razy xD [czyli: co drugie słowo]
Ale było morowo.
< 3 < 3