Ogółem stwierdzam, że wytrzymać ze mną rok to nie lada zadanie. Podziwiam tego pana u góry. Oby było więcej takich.
Zazdroszczę ci, wiesz? Ty sobie w Bieszczadach chodzisz po górach, a ja się nudzę.
Agnieszce za kartkę dziekuję. Nie obawiam się, że się zakochasz, moje słońce. Kochaj i szalej, nie pytaj co dalej, ale potem nie opowiadaj mi o NIM do ucha na każdej lekcji we wrześniu...
Okropna jestem, nic na to nie poradzę.
Ale Aga siedzi w Zakopcu.
Uach, wczoraj wróciłam do domu o godzinie 23.23 i znowu dostałam opie... nagane.
Ale spacery z moim kolegą są wciągające. Nie moja wina, było piwo to trzeba było zostać.
Mama na pewno to zrozumie.
Z tego oto miejsca chciałam pozdrowić Ptysia (zaraziłam się od Michała), swoją najdroższą szwagierkę Asię, a także osoby memu sercu bliskie jak na przykład Aga (która pewnie w chwili obecjen zdobywa Orlą Perć), Kataszka (która wróciła do rodzinnego kraju), Agata (która nie wiem co porabia, ale chyba na działce siedzi), DomciaQua (która zapewne myśli o malinie), a także bardziej odległe w kilometrach na mapie, ale równie bliskie duchowo Michała, Anię i Krzycha, Anię z pokoju, Pawełka (mrrrau!) i życzyć tym dwojgu ostatnim zdania na prawko.
Będziemy pić.
Acha, zapomniałam o Suchym (który siedzi obecnie na Helu, biedny on, ale z przyczyn które tylko my znamy), Tomasza (który zaraził się moim zachwytem do Sushiego) i Krzycha, z którym nie miałam kontaktu od początku wakacji).
A jeżeli wielmożny Pan Jakub Gie przeczyta ten wywód niech da mi znać czy jego babcia wraz z książką dla mnie są osiągalne na działce.
Nie wiem co mnie naszło na pozdrowienia, ale zajeły więcej niż sama notka.