Gdybym zapomniała,
inaczej spędzałabym noce.
Boże.
Nie jednej nocy złapałam się na tym, że w tej gorączce brakuje mi tylko jedynej dłoni, która trzymałaby moją i czasami kładła ją na moim czole, żeby sprawdzić, czy dochodzę do siebie. I nie jednej nocy wpadłam na myśl, że wiele razy straciłam szansę na coś pozornie niewielkiego, co mogło z czasem nabrać wielkiego znaczenia dla mnie. Nie wiem, czym kieruję się ja lub kto mną kieruje i nie wiem, dlaczego zwykle podejmuję niesłuszne decyzje, dziwię się też sobie, że nie potrafię w porę zorientować się, że zrobiłam błąd i nie mogę nigdy cofnąć się w czasie. Teraz widzę swoje drobne przewinienia, które innym ludziom wyrządziły wielką krzywdę, mimo mojej nieuwagi. Chociaż nikt nie wie, jak to jest, być mną, to każdy może się w takiej sytuacji postawić. Dlaczego odrzucamy coś, naiwnie wierząc, że przyjdzie coś o wiele lepszego, skoro to, co mamy, może nam wystarczyć? I dlaczego jesteśmy tak zachłanni jutra, nie patrząc na dzisiaj? Wszystko, co chciałabym wiedzieć, to czy kiedyś będę w stanie dostrzec szczęście, zanim mi ucieknie. I nie zalezy mi na wielkich pieniądzach, na karierze. Chcę miłości, jednej i na zawsze. Czy jest zbyt ciężka, bym mogła ją unieść? I kto wciąż pozbawia mnie szansy na odzyskanie rozumu? Nie rozumiem, dlaczego przywiązałam się do przeszłości i nią ciągle żyję, chociaż ona także z mojej winy jest bezpowrotna... I nie rozumiem, dlaczego d z i ś nie może być j u t r e m i nie mogę na nie z tym samym podziwem patrzeć. Zawsze już będę siedziała pod ścianą i w myślach przeklinała wszystkie swoje dni, które nie różnią się od siebie niczym? Choćbym pragnęła zmian, to muszę zacząć od siebie. Tylko wciąż jeszcze nie mogę odnaleźć się pomiędzy NIM a TOBĄ i nie mogę przestać się czuć beznadziejnie, mysląc o nim i nie mogę się czuć wyjątkowo, będąc z Tobą. i nie mogę, nie mogę, nie mogę ... nie wiem, jak darować sobie przeszłość, której nie umiałam zatrzymać, a która przeciekła mi w ciągy jednej doby między palcami i zanim zdążyłam ją od nowa pozbierać, rozpłynęła się we łzach. Zbyt szybko,można rzec. Zdecydowanie zbyt wcześnie zaczęłam opłakiwać to, co straciłam sama. Może po zachowaniu dystansu wszystko byłoby dla mnie łatwiejsze? I teraz każda myśl, która mi przyjdzie do głowy, wydaje się być najmniej rozsądna. Przecież się nie tłumaczę, tłumaczę tylko, co mogłam zrobić, a z czym sobie nie poradziłam. I widzę tu tylko swoje wady.. Czy ja mam same wady? Mogłabym przecież nie być tak samokrytyczna, gdyby mi on nie dał do zrozumienia, że wszystko, co we mnie jest najlepsze, nie dorasta innym do pięt. A czy jeden człowiek może wpłynąć na czyjąś teraźniejszość? Czasami myślę, że zawsze byłam od niego zależna. Lubiłam nawet zamykać oczy i wyobrażać sobie z nim, że jesteśmy szczęśliwi. Ale czy on czuł się tak samo? Mam wrażenie, że ja to spaliłam... że wrzuciłam nas w ogień, marząc o wielkiej miłości. Nas nigdy nie było.. I nie śmię już w to wątpić. Dlaczego? Nie zmądrzałam, dojrzałam. Opadają mi ręce, kiedy myslę o wszystkim, co minęło. Tak bardzo zła dla niego byłam.
Nie zapomniałam, choć byłam w stanie. Wniosek? Nie Ty na to zasługujesz
http://www.formspring.me/departs