Bałtyk 2014.

Z okazji nadchodzącej wiosny - powiew lata na moim photoblożku :D

A tak naprawdę, to natchnęła mnie moja dzisiejsza rozmowa z Małżem... <3 Z której wyniknęło, już chyba tak na 100%... Że w tym roku również jedziemy nad nasze polskie morze!!! :D ;tańczy; Rok temu ze względu na zbliżający się ślub pozwoliliśmy sobie tylko na 4 dni, i to jeszcze niecałe. Pomyślcie sobie jak ciężko było nam się pożegnać z morzem, nie zdążyliśmy się w nim nawet porządnie wypluskać! Ciężko nazwać to wakacjami, bo w bardzo krótkim czasie zwiedziliśmy Trójmiasto, cały czas się spieszyliśmy i zabrakło nam czasu na taki typowy plażing. Bez pośpiechu, na spokojnie. I właśnie o tym marzymy, szczególnie ja w tym momencie patrząc na to zdjęcie - kilka dni spędzonych tylko na plaży! :3 Pływanie w morzu, opalanie się, spacerowanie, czytanie książki, robienie zdjęć... Już Wam kiedyś o tym pisałam, zdecydowanie jesteśmy bardziej plażowymi niż górskimi ludkami :) Uwielbiam wyobrażać sobie, że leżę na ciepłym piasku, mam zamknięte oczy i wsłuchuję się w szum fal... Zgarniam piasek do ręki i przesypuję go między palcami (uwielbiam to uczucie, robię tak od dziecka) <3 Czuję ciepło na całym ciele, wiaterek znad wody przyjemnie chłodzi, no po prostu idealnie! *.* Jutro chyba założę słoiczek, do którego będziemy odkładać na wakacje 2015, złotóweczka do złotówki i będzie na więcej przyjemności :D Lubię mieć jakiś cel, coś czego wyczekuję, a wiem, że się wydarzy i będzie cudowne :) Od razu tak jakoś bardziej mi się chce. Ogólnie. Podobnie jak z wiosną, człowiek od razu ma lepsze nastawienie do wszystkiego :)

Jest 1 w nocy, a ja jestem tak pobudzona, mam tyle pomysłów, tyle planów... Normalka! Ciągle jestem tym samym Wampirem Gryzaczem, dopiero o zmroku robię się kreatywna ;) Szkoda tylko, że wykorzystuję to na planowanie wakacji, zamiast przyłożyć sie do nauki, która, tak przy okazji, bardzo mnie dobija... Szczególnie w tym tygodniu, nie mogę powiedzieć, że należę do najszczęśliwszych. Chyba przypominają mi się moje egzaminy eksternistyczne i to jak zakuwałam do nich całymi dniami i nocami. Zazwyczaj miałam kilka egzaminów tego samego dnia (przez cały weekend) i często chodziłam na nie po nieprzespanej nocy. Z tego okresu doskonale pamiętam smak energetyków, moje notatki, które były dosłownie wszędzie, i wiecznie włączony laptop z pierdyliardami zakładek. To było naprawdę wiele dni, które mogę zaznaczyć w kalendarzu jako martwa strefa :P Całkiem możliwe, że przez to mam teraz awersję do takiego siedzenia w książkach. Szczególnie, że w ten weekend czeka mnie dokładnie to samo - cała sobota i niedziela w zaliczeniach różnej maści. Następny tydzień również. Dokładnie tak jak wtedy, nawet zgadza się to, że wszystko zostawiłam na ostatni moment :D Nigdy się nie nauczę </3 Ale powtarzam sobie na pocieszenie, że wtedy, mimo tego, że było naprawdę ciężko, to było warto, bo poradziłam sobie i byłam z siebie dumna. Możliwe też, że należę do tej grupy ludzi, która potrafi działać dopiero wtedy, kiedy czuje już nóż na gardle :D Ciągle mam tyle do zrobienia, ja pierdzielę... Jak ja to ogarnę? A w sobotę po zajęciach będe uczyć się na egzaminy na dzień następny - taki cudowny weekend mnie czeka, yaaay! I cały następny tydzień i weekend... Hurray! Więc marzenie o Bałtyku 2015 jeszcze podtrzymuje mnie przy życiu <3 A Wy macie już jakieś plany na tegoroczne wakacje? :) Cmokasy w dziubasy :* :* :*