Kiedy się lepiej zastanowisz, światło lamp ulicznych wcale nie jest surowe i nieprzyjemne.
Jest bardzo ciepłe, a w zimowe noce tworzy się wokół niego halo. Śnieg skrzy się w jego blasku i wydaje ci się, że to nie śnieg pada, ale gwiezdny pył. W mokrym od śniegu asfalcie odbijają się gwiazdy i ty. W oddali widać lampki porozwieszane na drzewach w parku. Wszystko błyszczy, lśni, skrzy się, świeci na tle czarnego nieba, tworząc atmosferę kosmicznego dnia. I nie ma już ulicy, tylko Droga Mleczna. Bez końca. Zawsze. A twoje łzy to tylko dwie dodatkowe iskierki w całej tej ferii świateł.