Od jakiegoś czasu wszystko w moim życiu kręci się wokół tego pana... Nawet do domu nie mogę spokojnie pojechać, bo Kot. Jutro idziemy się wreszcie zaszczepić, a za dwa tygodnie obcinamy jajka
Mamy już transporter (pani w sklepie powiedziała, że ma atesty i Kota można w nim nawet samolotem przewozić, więc widzę świetlaną przyszłość przed nami
), co jest znacznym postępem w porównaiu z dotychczasowym środkiem transportu - szelkami i smyczą.
Nie mam teraz aparatu (nie licząc tego na komórce, ale nie wiem, czy to urządzenie można tak nazwać ) i bardzo cierpię z tego powodu. A tyle się działo, szkoda. Chyba na dobre przerzucę się na ołówek, a świnkę-skarbinkę przeznaczę na aparat. Zobaczę.
Wakacji na razie brak, ale sama ciężko zapracowałam na to przez ostatni rok, więc pretensji do nikogo nie mam. We wrześniu jadę na I Międzynarodowy Festiwal Języka Rosyjskiego do Krakowa, a po festiwalu Daniel dojedzie do mnie i się zobaczy. Ja bym chciała w góry, ale... czasem więcej szczęścia daje sprawianie radości Komuś niż sobie. Zwłaszcza, kiedy się kocha
Od września LOK i strzelnica. Ludzie tam są fantastyczniI jakiś aerobik czy coś, bo ostatnio czuję, że mam mało ruchu, a basem to jednak nie jest to - woda to nie mój żywioł.
W październiku wezmę się za festiwal, w listopadzie na rajd do Gdańska, jak wszystko dobrze pójdzie (chłopcy zapraszali), w ferie znowu robimy NAZ (kto chce pomóc, niech daje znać - można sobie jakieś próby pozaliczać itp. ), w lutym kurs na licencję sędziego sportów obronnych. Takie tam plany na przyszłość
No i na wiosnę prawko i jakąś stałą pracę znajdę, żeby już na emeryturę zbierać
Na razie jakoś to wszystko idzie - powoli, ale do przodu.