Przez niego więc siebie zabiła
ta, co z miłości tańczyła.
Bóg jej wybaczył czyny sercowe
i lody podał jej malinowe.
(...)
Posłuchaj, niewierny kochanku,
co nienawidzisz poranków:
wróci jeszcze do ciebie ta trumna,
gdzie leży twoja kochanka dumna.
Bo taki, co kochać nie umie,
przegra - choć wszystko rozumie.
Bóg cię pokaże swą nieczułością
za to, żeś gardził ludzką miłością.
(...)
A tyś był dla niej więcej niż Bóg,
pokłoń się do jej martwych nóg.
Ostatnio zastanawiałam się nad tym, czy artyści tworzący coś, co tak szumnie nazywa się literaturą, zdają sobie sprawę, czy to co piszą nie zaśmieci tego, co powinno być idealne. Czy biorą pod uwagę fakt, że jednym zdaniem można zepsuć całość - wszystko co powstawało przez długi czas.
Bo ja nie cierpię takich książek, w których człowiek zaprzątnięty jest jakąś 'Sprawą', bez względu na to, czy to jest Marco Polo, Ślimak czy Skrzetuski. Pociągają mnie tylko takie książki, gdzie człowiek trapi się stosunkami z drugim człowiekiem. Bo to chyba jest najważniejsze.
Czasami Ci 'pierdu-pierdu artyści' tworzą za pomocą papieru i atramentu żywe, odpychające trójwymiarowe postaci. Cudownie! Jakby ta planeta nie zdychała z powodu trzymiliardowego nadmiaru żywych, odpychających, trójwymiarowych postaci.
Bo mimo tych wszystkich 'achów' i 'ochów' muszę przyznać, że nikt nie jest idealny, a niektórzy od tego ideału są równie dalecy jak ja od 2 metrów wzrostu.
I od dzisiaj wiem, że Dzień Wszystkich Świętych może wykończyć.
Bo ja już naprawdę nie mam ochoty słuchać o tym gdzie najlepiej pójść na studia.
- Wrocław Aniu, we Wrocławiu jest naprawdę Politechnika na wysokim poziomie, i rynek ładniejszy od tego krakowskiego - bez pijanych anglików.
- Gdańsk Aniu, tyle tam możliwości pracy dla absolwentów Politechniki - kontakty ze Szwecją, wysokie zarobki...
- Poznań mamy obstawiony, to jedno z lepszych miejsc (czy moja mama chce mnie wypchać do Wielkopolski?)
- Warszawa Aniu, nie jest to okazałe, zabytkowe miasto ale popatrz jak ludzie sobie radzą po tamtejszej Politechnice! (a nikt nie bierze pod uwagę, że ja nie zdaję 2 języków?!)
- Kraków Aniu, tam jest ciocia, wujek, ja będę blisko - jak się rozpędzę to zanim zdążysz krzyknąć, że jesteś głodna, ja już będę u Ciebie z obiadem.
- Ale ja też mogę to obiecać, zanim zdążysz wysłać cioci smsa, ja już będę we Wrocławiu.
- A w Gdańsku nie będzie nawet musiała myśleć o obiedzie, u mnie zawsze znajdzie się coś dobrego - do Gdyni jest blisko.
Czy to nie jest męczące?